Za jednoosobowym projektem Koi stoi niezależny artysta o imieniu Kjartan Orri Ingvason – muzyk, kompozytor i wokalista.
W 2009 roku własnym nakładem Koi nagrał i wydał swój album „Sum of all things”.
Artysta proponuje nam dość eklektyczną i wielowątkową wizję muzyki. Muzyk koncentruje się głównie na nurcie indie folk, alternative country, americanie i blues rocku, ale nie tylko. Czerpie także z rocka lat 60-tych i 70-tych. Stylistycznie nie da się tego wcisnąć w jedną konkretną szufladkę. Ja czasami słyszę tutaj echa takich grup jak Beck, The National, Will Oldham, Shearwater, The Beatles. Jest też tutaj coś z klimatów, do których przyzwyczaili nas Bob Dylan, Neil Young, Lou Reed.
Pewną interpretację własnego brzmienia artysta wyjaśnia tytułem debiutanckiej płyty. Faktycznie „Sum of all things” to album, który jest wynikiem wielu odmiennych wpływów i inspiracji. Raz muzyk podrzuci nam rozgrzewające serce alt country („Going Gone South”), innym razem ujmie wielogłosem i melodią w stylu wspomnianych The Beatles („Third Time Lucky”, „Self Portrait”), kiedy indziej odda się indie folkowej refleksji („A Song (For Emelía)”, „Dream of Comfort”, „Catcher in the Rye”), spojrzy w stronę retro rocka („Good Luck, Drive Safely, I Love You”) lub sięgnie po blues rocka („Phantom of Liberty”). A wszystko to podane lekko, bezpretensjonalnie. Dodatkowo Islandczyk oczarowuje swoim wyjątkowo spokojnym i refleksyjnym śpiewem.
Artysta czuje się nieskrępowany w tym co robi, dlatego tworzy niebanalne kompozycje, nie pozbawione finezji i dużej wyobraźni. Piękno i prostota łączą się perfekcyjnie z fascynującymi gustownymi aranżacjami. Znajduje to też swoje odzwierciedlenie między innymi w wykorzystanym licznie instrumentarium – obok gitar akustycznych i perkusji pojawiają się instrumenty dęte i smyczkowe, charakterystyczne brzmienie gitary sidle, harmonijka ustna, organy, klawisze, pianino, klarnet. Artysta na swoim albumie korzysta również z pomocy damskich chórków. Na płycie dużo jest beatlesowskich melodii, a gdzie niegdzie pojawiają się także orientalne dźwięki. Ja to kupuję.
„Sum of all things” to jeden z tych krążków, których słucha się z zainteresowaniem od początku do końca w pełnym skupieniu i bardzo chętnie się do niego wraca. Wielokrotnie. Jest naprawdę kolorowo i różnorodnie – w tym tkwi siła tego jakże przyjemnego dla ucha krążka. Brać w ciemno!
Koi :: Sum of all things
1. A Song (For Emelía) (4:42)
2. Good Luck, Drive Safely, I Love You (2:37)
3. Catcher in the Rye (5:11)
4. Going Gone South (4:01)
5. Self Portrait (3:59)
6. The Gambler (6:29)
7. Dream of Comfort (4:07)
8. Third Time Lucky (2:30)
9. Phantom of Liberty (2:42)
10. Save for a Rainy Day (5:30)
Koi : facebook
Fragmentów utworów można przesłuchać na www.icelandicmusic.com