W 2012 roku islandzka progressive post-metalowa grupa Kontinuum zadebiutowała udanym albumem „Earth Blood Magic” (nasza recenzja tutaj).
20 kwietnia bieżącego roku nakładem wytwórni Candlelight Records ukazała się druga płyta Islandczyków zatytułowana „Kyrr”.
Na swoim nowym wydawnictwie zespół prezentuje się z muzyką, która ukazuje także nowe, jakże odmienne i intrygujące post-metalowe oblicze Kontinuum , przekraczające zdecydowanie granice danego gatunku.
Hipnotyczne i spirytystyczne brzmienie „Kyrr” to pierwszorzędna próba zderzenia się kilku światów szeroko rozumianej gitarowej alternatywy. Jest to również wynik umiejętnego i perfekcyjnego balansu pomiędzy dwoma muzycznymi światami: melodyjnym alternatywnym rockiem, a progresywnym atmosferycznym post-metalem. Do tego należy dorzucić jeszcze post-rockową przestrzenność, zimnego ducha post-punk, post-doomową tęsknotę, melancholię gotyku oraz
eteryczny ambient. Zespół inkorporuje elementy tych estetyk do zbudowania własnej tożsamości. Całość gwarantuje wiele przyjemnych doznań i gładko wpada w ucho.
Specyficzny klimat „Kyrr” zbudowany jest z wielu warstw, do tego różnorodnych. Dlatego nie można dźwięków kreowanych przez Kontinuum wrzucić do jednej muzycznej szufladki. Dzieło to zaiste wielowymiarowe, lecz efekt jest w pełni zadowalający i nie pozostawia wrażenia, że coś do siebie nie pasuje, albo jest zrobione na siłę. Całość jest również artystycznie wiarygodna. Nie odnosimy wrażenia obcowania ze sztucznie spreparowaną muzyką, ale z czymś szczerym i autentycznym. Islandia znów pokazuje, że dawno minęły czasy, w których zespoły trzymały się jednego, konkretnego stylu muzycznego i w nim tworzyły. Muzyka Kontinuum jest jak paleta malarska z wieloma odcieniami kolorów. Poszczególne kompozycje mają rozmaity charakter, mienią się wieloma wpływami i inspiracjami ponakładanymi na siebie i tworzącymi nową jakość. Klamrami spajającymi są tutaj brzmienie i klimat oraz ciekawa, niska i głęboka barwa głosu wokalisty. Przeszywające emocjami partie wokalne panują nad muzyką i mocno przebijają się przez utwory. W efekcie otrzymujemy niebanalny kolaż dźwiękowy zanurzony w atmosferze mrocznej tęsknoty, tajemnicy i romantyzmu. Przy tej okazji myślami sięgam do takich zespołów jak np. Alcest, Paradise Lost, The Cure, Katatonia, Joy Division, Beastmilk, Deafheaven. Oczywiście owe inspiracje nie są podane w czystej postaci. Kontinuum umiejętnie z nich korzysta i w sposób twórczy przekuwa je na budowanie własnego atrakcyjnego brzmienia. Wyjątkowa kreatywność.
W przypadku „Kyrr” nasze uszy cieszą intrygujące aranżacje z chwytliwymi tematami przewodnimi, wieloma muzycznymi wątkami w ramach jednego utworu, zmianami tempa oraz nastrojowymi wyciszeniami i surowymi wybuchami mocy. Ta muzyka uwodzi swym ciężkim pięknem, zamkniętym zarówno w subtelnych i wyciszonych pejzażach, jak i hałaśliwych partiach gitar. Trzeba wspomnieć również o partiach klawiszowych, dawkowanych na szczęście z pochwały godnym umiarkowaniem. Cała płyta oparta jest także na genialnych melodiach. Muzycy zadbali o odpowiedni flow swojego albumu. Utwory wynikają z siebie nawzajem, lepią się i trzymają w szeregu. Jedyny nieco inny od reszty utwór, choć dobrze wkomponowujący się w całość, to znakomity instrumentalny „Lone„, mający w sobie coś z ambient/post-rockowej aury. Ciekawym zabiegiem jest również śpiewanie w języku angielskim i islandzkim, które o dziwo sprawdza się tutaj wyśmienicie.
„Kyrr” to płyta, która kruszy zmarznięte serca i obdziera z emocji, by na koniec odpłynąć w bujnej tęsknocie. To idealnie wyważona mieszanka melancholii, smutku i niesamowitego nastroju umieszczona gdzieś pomiędzy subtelną melodią, a nawałnicą dźwięków. Kontinuum ma niebywały wręcz talent do tworzenia dźwięków penetrujących do głębi ludzką duszę.
Kontinuum :: Kyrr
1. Breathe
2. Í Huldusal
3. Hliðargötu-heimsveldi
4. Kyrr
5. Undir Þunnu Skinni
6. Lone
7. In Shallow Seas
8. Red Stream
Kontinuum : facebook