Jeśli podoba Ci się to co robimy i chciałbyś nam dać o tym znać, możesz po prostu postawić nam kawę. Będzie nam miło. Poczujemy się lepiej i zmotywuje nas to do dalszego pisania.
Jeśli kiedykolwiek sprawiłam, że przeze mnie płakałeś to przepraszam.
Lea Kampmann to farerska singer-songwriterka, która kilka lat temu zadebiutowała albumem EP „Common Blue” ( 2017, TUTL Records, recenzja TUTAJ). Artysta występuje również w projekcie Einangran, który współtworzy wraz z Heiðrikiem (Heiðrik á Heygum). Duet w 2020 roku wydał swoją pierwszą EPkę, a obecnie pracuje nad debiutanckim longplayem.
Tymczasem 25 lutego 2022 roku Lea Kampmann powróciła ze swoim solowym albumem długogrającym pod tytułem „If I ever made you cry, I’m sorry”, wydanym za pośrednictwem TUTL Records.
Jak zapewnia wydawca płyty, poczucie otwartego dostępu do przeżywanego emocjonalnego świata jest tu sugerowane już od pierwszej linii, która kończy się niczym intymność dzielona w połowie rozmowy: „So it’s when I close my eses…”. Otwierający album utwór „Higher” to przede wszystkim wielowarstwowa i klimatyczna elektroniczna aranżacja hip-hopowego producenta i perkusisty Pera Ingvaldura Højgaarda. To pogodna, dream-popowa kompozycja wyrażająca zadumę na temat nastoletnich romantycznych lęków, jej krótkie rytmy otulają jak całun miękki i wrażliwy głos wokalistki. Chociaż Lea napisała w sumie osiem piosenek na ten album w ciągu ostatnich 3-4 lat, to właśnie „Higher” uzmysłowił jej, w jakim kierunku będzie podążał nowy album, był dla niej drogowskazem w dalszej naturalnej ewolucji. Piosenka „When I’m Sleeping Alone” została napisana w czasie, kiedy artystka przeprowadziła się do Danii, gdzie zastał ją lockdown. Utwór podejmuje wątek medytacji i refleksji na temat samotności oraz możliwość czerpania z tej nauki przyjemności. Kompozycja osadzona jest wśród fałd zamglonej elektroniki i klasycznego fortepianu. Jak ujęła to Lea, „ten dualizm, ten związek miłości/nienawiści z samotnością” tkwi w rdzeniu danego albumu. Wyprodukowany samodzielnie, topniejący melancholią „Í Ævir” (Na Zawsze) łączy się z innym lękiem, lękiem w obliczu niepewnej przyszłości. „Ghost”, napisany wspólnie z farerską wokalistką i autorką tekstów – Gretą Svabo Bech, jest znakomicie opanowanym wyrazem izolowanego niepokoju: oszczędny i dramatyczny, delikatny i odważny, rozwija się w kierunku oczyszczającego punktu kulminacyjnego, któremu towarzyszy kontrolowana intensywność. Z kolei „Dream Through Me” podtrzymuje głęboką dramaturgię w muzyce Lea Kampmann. Jak wyjaśnia autorka: „Wiele razy oglądałam Twin Peaks i jego surrealistyczny wszechświat był ogromną częścią mojego umysłu. Pisałem ten utwór będąc senną. Stała się ona rodzajem miłosnej piosenki o osobie, która tkwi w iluzją, a może nadziei, że ktoś ją dostrzeże lub pokocha”. Okresowo wrażliwy „Home” rozgrzewa swoje zimowe medytacje bujnymi syntezatorami. Album zamyka utwór tytułowy, który sprawia wrażenie jakby Lana Del Rey coverowała Cat Power – łączy w sobie coś w rodzaju przyznania się do winy, równocześnie jest podsumowaniem albumu. Jak to ujęła Lea Kampmann: „W zabawny sposób przepraszam słuchaczy, których być może skłoniłam do płaczu przy mojej pierwszej EP-ce, ponieważ była ona taka wolna, łagodna i smutna. Nowy album jest nieco lżejszą wersją mnie, mimo że wciąż jestem smutna i introwertyczna”. Na „If I ever made you cry, I’m sorry” dostrzec można dalszy rozwój artystki stara się wprowadzić do swojej twórczości bardziej nowoczesne dźwięki i wizje. Warto wspomnieć o tym, że nad teledyskami do albumu Lea współpracowała z lokalnymi artystami Aldą Mohr Eyðunsdóttir i Vár Samuelsenem, tworząc „rodzaj wampirycznego, gotyckiego wszechświata” do zdjęć i towarzyszących filmów. Jak to ujęła Kampmann: „Czułam się trochę uwięziona w tym powolnym, łagodnym, ciemnym pejzażu dźwiękowym, w którym byłem na „Common Blue”. Potrzebowałam trochę więcej energii, w pewnym sensie więcej jasności i powietrza. Pracując z Perem, wydawało mi się, że mówimy tym samym językiem. Pomógł mi uświadomić sobie, że muszę dodać więcej energii do moich piosenek. Myślę, że jego aranżacje idealnie pasuje do moich marzycielskich piosenek i głosu, uderza mocniejszymi bitami. Może dzięki temu muzyka staje się bardziej epicka”. Dodam, że jej drugim współpracownikiem przy powstawaniu omawianej płyty był klawiszowiec Vinjar E. Petersen.
Lea Kampmann ma nadzieję, że słuchacze będą w stanie utożsamić się z jej muzyką „If I ever made you cry, I’m sorry”, odnajdą na tej płycie siebie. Artystka chciałaby, aby ludzie poczuli się mniej samotni ze swoimi emocjami, poprzez uświadomienie im, że poczucie samotności, bólu serca, niepokoju, niepewności są uczuciami, które wszyscy dzielimy. Dodaje: „W końcu wcale nie różnimy się aż tak bardzo od siebie, czy to nie jest piękne?”. Szczery i empatyczny, pomysłowy i pociągający. Właśnie taki jest album „If I ever made you cry, I’m sorry”, który sam w sobie jest po prostu pięknem – jak zapewnia wytwórnia TUTL Records.
O ile na debiutanckiej EPce Lei Kampmann towarzyszyła nam dość minimalistyczna oprawa muzyczna, w której na pierwszym planie było słychać akustyczną gitarę, o tyle „If I ever made you cry, I’m sorry” zaskakuje nas bardziej złożonymi aranżacjami i bogatszym brzmieniem, w którym tym razem dominują dźwięki elektroniczne oraz dream popowe motywy. Przewagą tego wydawnictwa nad debiutanckim albumem jest jego kompletność. To płyta dopracowana, wyrównana i rozpisana na trwanie jako całość. Lea jest na swoim nowym dziele bardziej śmiała i bardziej świadoma swojego potencjału. Pomimo zmiany brzmienia, unikatowy styl Farerki pozostaje ten sam. Został tylko delikatnie zdefiniowany. To wciąż delikatne, raczej spokojne, czułe i melancholijne, wręcz porażająco piękne kompozycje prowadzone ciepłym i miękkim głosem wokalistki. Czuć w tych kompozycjach charakterystyczną, oniryczną i lekko odrealnioną aurę Wysp Owczych. Dlatego z miejsca można się zakochać na zabój w natchnionym i rozmarzonym klimacie omawianej płyty. Z pewnością bardzo istotną rolę odegrała w tym przypadku współpraca artystki z producentem Perem I. Højgaardem Petersenem, Jensem L Thomsenem (wykonał miksy), Mattem Coltonem (wykonał mastering) oraz innymi muzykami: Vinjar Egilsnes Petersen, Jakob Zachariassen i Karl Andrias.
Twórczość Lei Kampmann wciąż pozostaje naturalna, sensualna i wyzwalająca. Czaruje intymnym klimatem i bezpośrednim liryzmem. Urokliwa muzyka z albumu „If I ever made you cry, I’m sorry” wzrusza, koi i przenosi słuchacza w trans po własnych wspomnieniach i doświadczeniach życiowych. A wszystko przez to, że jest to muzyka nasączona wrażliwością, która na długo zapada w pamięć. Odłóżcie więc wszystko na bok i posłuchajcie tej płyty.
Lea Kampmann :: If I ever made you cry, I’m sorry
1. Higher
2. When I’m Sleeping Alone
3. Í Ævir
4. Ghost
5. In Circles
6. Dream Through Me
7. Home
8. If I ever made you cry, I’m sorry
Lea Kampmann : facebook / spotify / soundcloud / instagram /