Dźwiękowe odcienie pustki.
Leifur Gunnarsson to islandzki kontrabasista jazzowy, który przez wiele lat występował w różnorodnych projektach muzycznych. Pięć lat temu muzyk wydał swój debiutancki album „Húsið sefur / The House Sleeps” (2015, recenzja TUTAJ).
Natomiast 13 marca 2020 roku Leifur Gunnarsson powrócił ze swoim drugim studyjnym longplayem zatytułowanym „Tónn úr tómi” (ang. Tones from emptiness). Album został nagrany w czteroosobowym składzie, który tworzą wyjątkowe i wyraziste osobowości muzyczne, i to już samo w sobie jest sporym wydarzeniem:
Snorri Sigurðsson – trąbka i flugelhorn
Sunna Gunnlaugsdóttir – fortepian
Leifur Gunnarsson – kontrabas
Scott McLemore – perkusja
Wydawnictwo „Tónn úr tómi” składa się z instrumentalnych kompozycji zbudowanych wokół motywów zapożyczonych od mistrzów muzyki klasycznej (pierwsza połowa płyty) oraz opartych o różne inne inspiracje (druga połowa płyty).
Chcąc być bardziej szczegółowym należy sięgnąć do informacji, które podaje Leifur Gunnarsson. Kompozytor wyjaśnia, że na przykład otwierający jego album utwór „First movement” powstał na bazie V Symfonii rosyjskiego pianisty Dmitrija Szostakowicza, napisanej w 1937 roku. Chodzi tutaj o motyw z tematu otwierającego, który pojawia się na początku i na końcu tej pracy. Pierwsze arpeggio w grze na fortepianie powstaje poprzez aranżację nut, które pojawiają się w czasie 0:40 trwania tej pracy. Około 4:30 nagranie referencyjne sugeruje odświeżającą wymianę emocjonalną, akompaniament smyczkowy nabiera bardziej motorycznej formy, którą autor chciał osiągnąć w drugiej części utworu. Kompozytor nie użyłem jednak tego samego rytmu, wykorzystał jedynie pomysł i przeformułował go na swój muzyczny język. Następnie na wysokości czasu 1:40 wprowadza materiał melodyczny do rozdziału, w którym skrzypce grają raczej niskie melodie. Motywy oczywiście są tutaj potraktowane indywidualnie i nabierają nowego życia dzięki odnowieniu rytmu. Natomiast utwór „Kveðja” (ang. Greetings) powstał na podstawie kompozycji Salut d’Amour op. 12 napisanej w 1888 roku przez brytyjskiego kompozytora Sir Edwarda Williama Elgara. Islandzki kompozytor próbuje w swojej pracy uchwycić radosny i romantyczny nastrój tej kompozycji bez bezpośredniego sięgania po główny motyw. Hipnotyzujący akompaniament fortepianu zamienia się w rytm 7/4, który wypada niezwykle introwertycznie i nadaje się do medytacji. Jest dużo ciepła w tym nagraniu. Natomiast „Lake moonlight” to jedyna praca, w której posłużono się dwiema inspiracjami. Struktura muzyczna została w dużej mierze zapożyczona z Rozdziału 1. Sonaty Księżycowej niemieckiego kompozytora Ludwig van Beethoven (powstałej w 1800 roku), ale oczywiście z odrobiną islandzkiego charakteru. Jeżeli zaś chodzi o melodię to inspiracja była tutaj znacznie prostsza. Odwołuje się ona do pierwszego tematu z Jeziora Łabędziego op. 20 e. rosyjskiego kompozytora Piotra Iljicza Czajkowskiego. Pojawia się tu kilka pożyczonych od niego nut, które składają się na znacznie dłuższy temat. Kompozycja „Cold Wind” powstała na podstawie inspiracji Intermezzo nr 3 Op.117 autorstwa niemieckiego kompozytora okresu romantyzmu Johannesa Brahmsa. Został tu wykorzystany kluczowy motyw, ale wprowadzono do niego zupełnie nowy rytm, zaś kolejne motywy zostały potraktowane bardzo swobodnie. Islandzki kompozytor rozpisał tutaj również własną kontynuację tego utworu.
Gdybym miał opisać wydawnictwo „Tónn úr tómi” jednym zdaniem to powiedziałbym, że jest to wyśmienity album, z kapitalnymi kompozycjami, świetnymi aranżacjami, wyjątkową atmosferą i fenomenalnym brzmieniem. Leifur Gunnarsson być może nie śpieszy się z wydawaniem kolejnych swoich płyta, ale może to i dobrze. Bo jeżeli mam czekać nawet trochę dłużej, ale w zamian dostać coś na miarę najnowszej płyty, to ja chętnie i cierpliwie poczekam. Islandzki kompozytor potwierdza swój niebywały talent do tworzenia pomysłowych kompozycji, nieprzeciętnie urokliwych motywów i melodii. Cechuje go również dojrzałość i umiejętność w opracowywaniu aranżacji, budowania nastroju, napięcia i posługiwania się dynamiką. Wyobraźnia i wrażliwość artysty umożliwiła mu stworzenie pięknego i wciągającego dzieła.
Nie da się również pominąć faktu, że na albumie pojawiają się cztery gwiazdy współczesnej sceny jazzowej i każda z nich świeci swoim własnym równie jasnym światłem. A żeby móc uzyskać taki efekt wymaga to wyzbycia się pokus mogących wynikać z nadmiaru artystycznego egoizmu, udowodnienia sobie lub komuś na co go stać. Na szczęście danemu kwartetowi nie grozi ten problem. Każdy z występujących tutaj instrumentalistów jest świadomy swoich możliwości i zdolności. Każdy zdaje sobie również sprawę z tego, że w jazzie najważniejsze jest wspólne działanie, wzajemna inspiracja, wpływanie na siebie i synergia. Tylko w ten sposób można osiągnąć satysfakcjonujący rezultat. Tylko ta droga prowadzi do stworzenia muzyki będącej czymś więcej niż tylko sumą doskonałych elementów. I dokładnie tak prezentuje się zawartość albumu „Tónn úr tómi”.
Spójność wizji artystycznej i jakość współpracy kwartetu Leifura Gunnarssona godna jest najwyższej oceny. „Tónn úr tymi” to album zgranego, zrównoważonego zespołu, brzmiący tak, jakby muzycy grali ze sobą od lat. Podobnie wszystkie kompozycje na tej płycie trzymają wysoki i równy poziom. Ponadto muzyków wyróżnia też to, że potrafią swoim graniem wykreować coś tak inspirującego, intrygującego, hipnotyzującego i mistycznego, że błyskawicznie przyciągają uwagę słuchacza i wprowadzają się do jego wyobraźni.
„Tónn úr tymi” to piękna i zajmująca jazzowa płyta, pełna emocji i wrażeń. Ileż tu bogactwa dźwiękowego. Album wydaje się nie mieć końca, bo można go słuchać w zapętleniu, raz po razie. Twórczości Leifura Gunnarssona należy się najwyższe uznanie. Co tu dużo mówić, jego muzyka po prostu zwala z nóg.
Leifur Gunnarsson :: Tónn úr tómi
1. First movement 6:51
2. Kveðja 6:43
3. Gnome 6:26
4. Lake moonlight 5:10
5. Skuggar í dimmum borgum 7:00
6. Cold wind 5:50
7. 81 to go 4:04
8. Söngur bakraddanna 6:15
9. Suðrið 4:57
Leifur Gunnarsson : website / facebook / bandcamp / spotify