Magiczne oddziaływania Islandii na twórczość artystyczną amerykańskiego muzyka.
Wydaje się, że niektórym ludziom życie płata figla i przy narodzinach rzuca osobę w nie do końca odpowiednie dla niego miejsce na ziemi. A na do widzenia z cynicznym uśmiechem dodaje „Zobaczymy jak sobie poradzisz”. W trakcie życia takiej osoby pojawiają się coraz częściej różne dylematy, poczucie osamotnienia, wyobcowania, oderwania od otaczającej rzeczywistości. Brak synchronizacji pomiędzy „ja” a „miejscem, w którym się znajduję” powoduje wewnętrzny dysonans i prowadzi do dyskomfortu i rozstrojenia, a to pociąga za sobą działania różne w swoich skutkach.
Ryan’owi Joseph Karazija udało się! To człowiek, który pomimo przeciwności losu odnalazł miejsce korespondujące z jego osobą i wnętrzem.
Ryan Karazija to muzyk, który urodził się, dorastał i wychowywał przez wiele lat w Stanach Zjednoczonych. Pochodził ze słonecznego i ciepłego San Francisco, w stanie California. Przez 8 lat udzielał się muzycznie jako członek zespołu Audrye Sessions. Zespół po pewnym czasie podpisał kontrakt z Sony BMG, koncertował, nagrał EP’kę oraz album. Opinie i recenzje w prasie były mieszane. Skutkiem różnych niepowodzeń, w 2010 r. Audrye Sessions rozpadł się. Wówczas skończył się pewny rozdział w życiu Ryan’a.
Wkrótce potem Ryan podjął odważną decyzję i ryzykowny krok w swoim życiu. Postawił wszystko na jedną kartę. Przeniósł się do Islandii i zamieszkał w Reykjaviku. Życie z dala od przyjaciół i rodziny było dla niego sporym wyzwaniem, było bardzo trudne. Zaczynał od nowa, na nowo. Do tego w zupełnie obcym kraju oraz wśród obcych ludzi. W miejscu, które przez wielu jest odbierane jako nietypowe, dziwne, odległe, czy delikatnie mówiąc nieco nierealne.
Pomimo tych pozornych przeciwności Ryan zaadaptował się do nowych warunków, tak klimatycznych jak i mentalnych. Wydaje się, że znalazł się w końcu w odpowiednim miejscu, w swoim miejscu i w swoim życiu. Nawiązał liczne przyjaźnie, związał się również i ożenił z Islandką. Dodatkowo sama Islandia i jej oddziaływanie stało się dla niego niesamowitym źródłem inspiracji.
Islandia to wyspa, która w nieprawdopodobny sposób oddziałuje na człowieka. Na emocje, uczucia i myśli, a także na postrzeganie siebie, świata i innych ludzi. Ktoś kto był w Islandii wie, że jest to doświadczenie niezwykłe, magiczne, trudne do opisania, a na pewno silne i głębokie. Myślę, że Ryan wie coś o tym. Otrzymał nowe życie, właściwe.
Ryan odnalazł tam odpowiedni środek ekspresji dla swojej artystycznej duszy. Stał się nim zespół, a raczej solowy projekt o nazwie Low Roar. Album z debiutanckim materiałem ukazał się w listopadzie 2011 r., nakładem Tonequake Records.
Całość muzyki na albumie Ryan skomponował samodzielnie. Jest on również autorem wszystkich tekstów na płycie. Większość instrumentów nagrał sam, przy niewielkiej tylko pomocy przyjaciół. Produkcją albumu i miksowaniem muzyki zajął się wieloletni przyjaciel Ryan’a, Scheps Andrew.
Do pierwszego singla z płyty, utworu „Give Up” teledysk nakręcił reżyser Ali Silverstein, a obraz ze znakomitymi zdjęciami operatora Brian’a Fawcetta przynosi naprawdę bardzo wzruszający efekt. W słowach utworu pojawiają się odniesienia do samotności, poszukiwania i odnalezienia nadziei i piękna w miejscach, w których wydaje się ich nie być („In my world I’ll do my best to make it seem like I’m happy” – śpiewa Ryan)
Na albumie Low Roar dominują delikatne pastelowe dźwięki akustycznej gitary. Dodatkowe tło muzyczne tworzy subtelna i nienachalna elektronika oraz sekcja smyczkowa. Pojawiają się również dźwięki pianina i innych przyjemnych „przeszkadzajek”. Brak jest perkusji i basu. Muzyka jest klimatyczna, nieco zamglona, rozmyta, z pięknymi melodiami. Eteryczność i melancholia.
Całości dopełnia niezwykły głos Ryan’a. Głos hipnotyzujący, niesamowicie emocjonalny, poruszający najgłębiej skrywane uczucia. Kameralna nastrojowość.
Od razu trzeba wyjaśnić, że choć muzyka jest niebywale emocjonalna to Ryan’owi daleko od tandetnej ckliwości, przesłodzenia, itp. Ryan prezentuje poziom wrażliwości charakterystyczny dla artystów takich jak Thom York, Bright Eyes czy Sigur Rós.
Słuchając muzyki Low Roar doświadczamy wszystkich emocji jakbyśmy byli świadkami ingerencji w coś głęboko osobistego, intymnego. Artysta otworzył swój wewnętrzny, kruchy świat. Pokazuje nam go z wiarą, że uszanujemy ten świat i nie zdepczemy go.
Islandia tchnęła coś nierealnego w osobę Ryan’a i jego twórczość. Zmiana miejsca, otoczenia, życia pozwoliła mu odkryć i wydobyć z siebie coś, co było w nim cały czas, ale nie potrafiło znaleźć wyjścia. Mówiąc szczerze, nie ma w realnym codziennym życiu zbyt wiele miejsca na pokazywanie emocji, a do tego jeszcze w taki sposób, w jaki uczynił to Ryan.
Islandzkie realia są jednak zupełnie inne. Pozwalają wyzbyć się oporów przed pokazywaniem prawdziwego siebie. To miejsce w dużej mierze pozwala być człowiekowi takim jaki jest. Islandzka rzeczywistość (czyt. ludzie) nie jest tak brutalna jak europejska, czy amerykańska. W Islandii jest miejsce na wrażliwość, słabość, neurotyczność… Tutaj liczy się to, co jest wewnątrz i spotyka się to z szacunkiem.
Ryan daje nam do zrozumienia, że na pozór „zimna” Islandia jest zamieszkana przez ciepłych ludzi. Islandia jest doskonałym przykładem na to, że miejsce i atmosferę tworzą także ludzie, którzy w danym miejscu żyją.
Muzyka Low Roar jest jak płatek śniegu – delikatna, ulotna, czysta i niepowtarzalna.
Low Roar :: Low Roar
1. Give Up
2. Just A Habit
3. Nobody Else
4. Patience
5. Low Roar
6. Friends Make Garbage (Good Friends Take It Out)
7. The Painter
8. Help Me
9. Rolling Over
10. Puzzle
11. Because We Have To
12. Tonight, Tonight, Tonight
Low Roar : website / facebook / No Paper Records