Czy macie ochotę „zaczerpnąć ze studni niewiedzy i przemierzyć sfery zapomnienia”?
Jest to możliwe za sprawą debiutanckiego mini wydawnictwa grupy Martröð zatytułowanego „Transmutation Of Wounds”, które ukazało się 20 września 2016 roku, nakładem wydawnictw Fallen Empire Records i Terratur Possessions (w postaci 12” płyty winylowej).
Martröð, który został założony w 2014 roku można określać nielubianym terminem supergrupa, bo skupia w swoich szeregach znanych i cenionych muzyków świata metalowego. Co ciekawe w jej skład wchodzi dwóch Islandczyków, dwóch Amerykanów, jeden Włoch i jeden Francuz. Mamy zatem skład mocno międzynarodowy.
MkM – wokal (Aosoth, Antaeus)
Esoterica – gitary (Krieg, Chaos Moon)
H.V Lyngdal – gitary (Wormlust)
Wrest – dodatkowe gitary (Leviathan)
D.G. – bas, dodatkowe wokale (Misþyrming, Skáphe)
Thorns – perkusja (Acherontas, Blut Aus Nord)
Na EPce „Transmutation Of Wounds” zespół Martröð zamieścił jedynie dwa utwory, trwające w sumie 16 minut, ale za to jakich!
Martröð serwuje nam surowy black metal o nawiedzonym klimacie wprost z mrocznego i przerażającego koszmaru. Technicznie i artystycznie jest tutaj wszystko na jak najwyższym poziomie. Muzyka wypada naturalnie i organicznie, równocześnie pozostając bardzo czytelną w odbiorze.
Należy zauważyć, że poszczególne warstwy tej muzyki zostały poukładane i wykonane po mistrzowsku. Dzięki temu z jednej strony brzmienie Martröð poraża swoją prymitywną brutalnością i niepohamowaną agresją. Zespół piekielnie chłoszcze nasze uszy szaleńczymi i ostrymi riffami swoich gitar oraz kanonadą perkusyjnych uderzeń. A także miażdży i przeraża okrucieństwem bestialskich wokali. Słuchając pierwszej kompozycji „Draumleiðsla” można odnieść wrażenie, że Martröð jest makabrycznie bezlitosny w tym co robi i całkowicie nie przejmuje się słuchaczem, przepuszczając skomasowany atak na jego zmysły. Dominuje tutaj dzikość, w małym tylko stopniu dająca szansę na oddech. Zresztą wybaczcie, ale nawet w dwuminutowym, wydawałoby się spokojnym „wprowadzeniu” do tego utworu, no bo to tylko dźwięk trąb i jakichś metalowych elementów, jest tyle niepokoju i strachu, że nogi same się pod człowiekiem uginają i tracimy kontrolę nad kontaktem z rzeczywistością. Chociaż też nie jest tak do końca, że jest tu tylko ostro i do przodu. Z czasem trwania kompozycji przekonujemy się, że eksplozje psychopatycznej euforii równoważą tutaj fragmenty tajemniczych i niepokojących partii syntezatorów oraz podniosłe chóry.
Jeszcze wyraźniej widać to na przykładzie drugiej odsłony tej płyty, w kompozycji „Draumleysa”. Jest tu więcej zwolnień i miejsca na motywy atmosferyczne i melancholijne. Ale czy dzięki temu słuchaczowi łatwiej jest zadbać o swoje zdrowie psychiczne? No nie! Bo nadal poruszamy się w mroku i lovecraft’owskiej mgle, która emanuje grozą i mistycyzmem, w której sekunda po sekundzie narasta napięcie i strach. Co jeszcze bardziej wciąga nas w obłęd i autodestrukcję.
Martröð w sposób arcyciekawy eksperymentuje z black metalem. Zespół otwiera szeroko drzwi piekła wypuszczając z niego coś przerażającego, ale równocześnie zjawiskowego, a przy tym pięknego. Dlatego temu czemuś tak trudno nam się oprzeć, pomimo świadomości, iż jest to coś niszczycielskiego i nie pochodzi z naszego świata. Pozostawienie tego jest też o tyle trudne, że to coś nas prześladuje i fascynuje. Taka właśnie jest muzyka Martröð.
Martröð :: Transmutation Of Wounds
1. Draumleiðsla 8:38
2. Draumleysa 7:32