O tym ciekawym muzycznym fenomenie na islandzkiej scenie metalowej w postaci zespołu Momentum pisaliśmy już przy okazji recenzji ich debiutu „Fixation, At Rest” (2010) – nasza recenzja.
W lutym 2015 roku post metalowcy powrócili do nas z nowym, długo oczekiwanym albumem “The Freak Is Alive” wydanym pod sztandarem norweskiej wytwórni Dark Essence Records.
W tym miejscu należy powiedzieć, iż Momentum to obecnie trio:
Hörður „Holaf” Ólafsson – wokal, bas, sitar
Ingvar Sæmundsson – gitara, wokal
Kristján Einar „Skog” Guðmundsson – perkusja
Pod koniec 2014 roku grupę opuścił gitarzysta Sigurður Árni Jónsson (Atrum), który na obecnym krążku pojawia się jedynie gościnnie. W nagraniach ponownie pojawiają się również inne znane postaci islandzkiej sceny muzycznej, m.in. Ragnar Ólafsson (Árstíðir, In Siren, Ask The Slave), jego brat Ingólfur Ólafsson (Severed, Ophidian I, Malignant Mist, Plastic Gods, Bastard), a także Karl James Pestka (Árstíðir, In Siren).
Podobnie jak poprzednio produkcją płyty po raz kolejny zajmował się zaufany człowiek zespołu – Axel Flex Árnason (Skálmöld, Dikta, Apparat Organ Quartet, Bang Gang, Ólafur Arnalds, Benny Crespo’s Gang).
Momentum na swojej drugiej płycie w pięknym stylu kontynuuje drogę obraną na wcześniejszym wydawnictwie. W sposób umiejętny łączy progressive death metal z elementami post-metalowej przestrzeni i doom’ową atmosferą, okraszając je wątkami psychedelic/sludge/black metalowymi. Pojawia się też jakiś pierwiastek etniczny. Muzycy poszerzają granice metalowe sięgając także poza podstawowe instrumentarium. Korzystają z dźwięków sitar, fortepianu i skrzypiec, które wplatają bądź wtapiają w gęstą masę gitarowych riffów, linii basowych i przejść perkusyjnych, bo to te rzeczy generalnie stanowią tutaj podstawę i dominują nad resztą.
O ile przy okazji debiutu pojawiały się inspiracje dokonaniami takich zespołów jak ISIS, Cult of Luna, Envy, a nawet Neurosis i Gojira, teraz ten zestaw można poszerzyć o Tiamat, Opeth, November’s Doom, Katatonia.
W atmosferycznym brzmieniu „The Freak Is Alive” w sposób znakomity przeplatają się miękkie, głębokie i czyste wokale z przyjemnym choć agresywnym growlem. Niezależnie od rodzaju ekspresji wokal zawsze prezentuje się dostojnie i majestatycznie. Śpiew jest intensywny i pełen emocjonalnego zaangażowania. Analogicznie, jeśli chodzi o różnorodność, rzecz ma się do warstwy instrumentalnej bogatej w pełen wachlarz nastrojów, rytmów, spokojnych i mocnych przejść. Ich muzyka jest bardzo złożona i wielowymiarowa. Balansuje pomiędzy ciężarem a melodyjnością, czystością a brudem, ciszą a hałasem, wreszcie między smutkiem i pięknem a agresją. Pomimo tego Momentum udaje się zachować odpowiednią równowagę i smak w swojej muzyce. I to jest w tym wszystkim najważniejsze, to czyni ich album wydawnictwem absolutnie dobrym i unikalnym.
Ciekawie również został przygotowany koncept albumu. Muzyka, tytuły utworów oraz teksty korespondują także ze specjalnie przygotowanymi grafikami, które wykonał frontman zespołu Holaf. Nie chodzi tutaj jedynie o okładkę, gdyż także każda kompozycja posiada własną oprawę graficzną. Wszystkie te elementy współpracują ze sobą, dzięki czemu album staje się czymś więcej niż tylko zbiorem piosenek. Te wszystkie elementy jednej układanki pozwalają na wieloraką i dowolną interpretację zależną tylko i wyłącznie od naszej wyobraźni i doświadczeń. Zresztą muzykom zależało właśnie na tym, żeby to było coś indywidualnego dla każdego słuchacza. Wydaje się, że Momentum wysyła nam tym samym zaproszenie do surrealistycznej podróży przez ludzką podświadomość. Podróży wydawałoby się ciężkiej, ponurej i raczej smutnej. Rozumiem, że nie każdemu śpieszy się do tego, aby zgłębić istotę własnego istnienia. W końcu „każdy ma jakiegoś bzika” i jest na swój sposób „dziwakiem”.
Muzycy Momentum zdecydowanie nie boją się eksperymentów i chwała im za to, gdyż wychodzi im to wyłącznie na dobre. Żeglują w mrokach i cieniach, po falach ciężko napierających na ich muzyczny okręt, ale dzięki swojej mądrości i roztropności udaje im się zawsze dobić bezpiecznie do portu.
Islandczycy stworzyli kawał mocarnej, klimatycznej muzy, z charakterystyczną tylko dla niej atmosferą i zdecydowanie czymś więcej, niż tylko zwykłym metalowym łojeniem. Panowie po raz kolejny potwierdzają, iż są w posiadaniu nietuzinkowego talentu kompozytorskiego, aranżacyjnego i wykonawczego. Osobiście uważam, że „The Freak Is Alive” powinien pozwolić zespołowi na zdobycie szacunku zarówno w oczach krytyki jak i fanów klimatycznego metalu. Naprawdę rewelacyjny album!
Momentum to gwarant muzycznej wszechstronności i świetnego, pełnego brzmienia. Szczerze polecam, bo warto poświęcić kilka chwil na wysłuchanie tych fascynujących dźwięków.
Momentum :: The Freak Is Alive
1. Bury the Eyes Once Gold
2. Between Two Worlds
3. Familiar Unknown
4. Gauntlet
5. The Freak is Alive
6. A Beast is Near
7. Creator of Malignant Metaphors
8. Undercover Imagination
9. Depth of the Whole