Jeśli podoba Ci się to co robimy i chciałbyś nam dać o tym znać, możesz po prostu postawić nam kawę. Będzie nam miło. Poczujemy się lepiej i zmotywuje nas to do dalszego pisania.
Dziesięć lat zespołu Of Monsters And Men.
Islandzki zespół Of Monsters And Men narodził się dla świata w 2011 roku. Ich fenomenalny debiutancki album „My head is an animal” (2011; recenzja TUTAJ) szybko wywindował grupę na szczyt sławy i zapewnił im międzynarodową popularność. Kolejne płyty Islandczyków – „Beneath the Skin” (2015; recenzja TUTAJ) i „Fever Dream” (2019; Republic Records; recenzja TUTAJ) były równie udane i umocniły pozycję kapeli na muzycznym rynku.
Swoją drogą niedawno (8 kwietnia 2022r.) na rynku ukazała się nowa wersja multiplatynowego albumu „My Head Is An Animal (10th Anniversary Edition)” w postaci podwójnej płyty winylowej (w kolorze czerwonym). Jubileuszowa edycja wydawnictwa zawiera dwa wcześniej niepublikowane utwory zespołu „Phantom” i „Sugar In A Bowl” oraz okolicznościowy zine.
Jestem fanem Of Monsters And Men od samego początku. Jak to się mówi – słuchałem ich jeszcze wtedy zanim stało się to modne, kiedy ich muzyka nie była znana poza granicami Islandii. Wówczas wielu (w tym i ja) wróżyło im dużą karierę. Nie pomylili się. Mocno kibicowałem Of Monsters And Men i cieszę się z tego, co udało im się osiągnąć do tej pory. Wierzę też, że to nie koniec ich historii. Grupa z pewnością dostarczy nam jeszcze sporo dobrej muzyki. Spodziewajcie się również wydawnictw solowych. Skąd to wiem? Nie wiem, po prostu się domyślam. W muzykach drzemie potężny potencjał i chęć rozwoju, dlatego kwestią czasu pozostaje kiedy ich dusze odnajdą nowe ujścia dla swojej artystycznej ekspresji.
Przez ostatnie dziesięć lat Of Monsters And Men przeszli pewną artystyczną zmianę. Zaczynali od brzmień indie folkowych, chwytliwych refrenów, słodkich melodii i ciepło-melancholijnych klimatów. Potem wkroczyli w rejony bardziej pop rockowe, w elektroniczną produkcję, eksperymentalne formy i syntezatorowe brzmienia. Z czasem ich muzyka stała się jeszcze bardziej eklektyczna i eksperymentalna, nabrała dodatkowej głębi (filmowej?), struktury kompozycji stały się mniej jednorodne i nieprzewidywalne. Obecne aranżacje zachwycają starannością i detalami. Na koniec tego wstępu, jeszcze jedna ważna kwestia dla fanów zespołu – Of Monsters And Men wciąż brzmią wspaniale, pozostają sobą, pomimo tylu lat i zmian udało im się zachować swój charakterystyczny styl i autentyzm, za który tak wielu go pokochało.
10 czerwca 2022 roku Of Monsters and Men wydali album EP pod tytułem „TÍU” (ang. Ten). Tytuł płyty odnosi się do 10-tej rocznicy działalności islandzkiego zespołu. Muzycy zaprezentowali na tym wydawnictwie cztery piosenki, a w zasadzie pięć, z tym, że ostatnia z nich stanowi po prostu inną wersję wcześniejszej. Utwory te zostały napisane przez grupę w ciągu ostatnich kilku lat. Dotychczas nie znalazły się one na żadnym albumie, mimo to jak zapewniają autorzy są one dla nich wyjątkowe i mają dla zespołu duże znaczenie, dlatego postanowili wspólnie, że stworzą dla nich równie wyjątkowe miejsce – okolicznościowy album „TÍU”, który ukaże się nie tylko w formacie cyfrowym i na płycie CD, ale również na winylu w limitowanej edycji 1000 egzemplarzy.
Na swojej stronie internetowej Of Monsters and Men poinformowali swoich fanów, że wzeszłym roku w związku z ogłoszoną pandemią oraz odwołaną trasą koncertową, wybrali się wspólnie na małą wycieczkę/trasę po Islandii i spędzili trochę czasu razem. Zamiast świętować swoje 10-cio lecie hucznie w dużych salach i na wielkich muzycznych festiwalach, muzycy spędzili ten czas niemal wyłącznie w piątkę – wspólnie jedli, rozmawiali, śmiali się oraz grali piosenki z omawianej EPki. Materiał prezentowali na żywo w różnych specjalnych miejscach na Islandii, które z konkretnych powodów są dla nich wyjątkowe i dużo dla nich znaczą. Żadnych dużych lokali, żadnej publiczności. Tylko ich piątka, kilkoro przyjaciół i rodzina oraz ich drogi przyjaciel filmowiec Dean DeBlois (Heima, Lilo & Stitch, How to Train Your Dragon), który filmował to wydarzenie. Ich mała podróż zamieniła się w krótki film dokumentalny o nazwie „TÍU”, który miał swoją oficjalną premierę 9 czerwca br. podczas Tribeca Film Festival w Nowym Jorku. Dodam jeszcze, że Of Monsters and Men
wydał na swoim kanale YouTube filmik „The Cabin Sessions” – jest to zagrany na żywo materiał z płyty „My Head Is An Animal”, który został zarejestrowany w drewnianej chatce. Zespół zorganizował również małą zbiórkę pieniędzy na platformie World Central Kuchnia (https://wck.org) – organizacji zajmującej się dostarczaniem świeżych posiłków dla uchodźców.
Pierwszym singlem promującym omawianą EPkę był „Visitor”. Nanna Bryndís Hilmarsdóttir wyjaśnia, że: „jest to piosenka o odłączeniu się i byciu na skraju zmiany. Widzisz jak wszystko, co kiedyś znałeś, znika i teraz musisz odnaleźć się w roli tytułowego gościa. Utwór został napisany i nagrany, gdy świat był zupełnie innym miejscem, ale nasz postapokaliptyczny teledysk wydaje się teraz do tego wszystkiego pasować. Teledysk do utworu nakręciliśmy na Islandii, w lutowym mrozie, tuż przed wybuchem pandemii”. Na marginesie dodam, że teledysk został nakręcony przez islandzkiej reżyserki Thory Hilmarsdottir.
„My mother said I was always afraid of the dark
But I’m not, I don’t mind
Having a ghost in my bed” (Visitor).
Drugim singlem z płyty był „This Happiness”. Wbrew tytułowi, w utworze nie królują radosne i lekkie melodie. Więcej w nim melancholii. Mamy poczucie zawieszenia pomiędzy jawą a snem. No i jeszcze ten „sympatyczny” refren: “This happiness is hell on Earth”. Piosenka stara się odpowiedzieć na pytanie czym naprawdę jest szczęście, oraz o próbie wyrwania się z pułapki fałszywego szczęścia. W przygotowanym teledysku – w reżyserii Arnara Rósenkranza Hilmarssona – muzycy wcielają się w postaci smutnych klaunów, którzy stopniowo uwalnia się z przypisanej im roli i uciekają z kręgu fałszywego szczęścia.
„This happiness is hell on Earth” (This Happiness).
Do utworu „Destroyer” powstał jedynie tzw. official lyric video nagrany przez Camerona Stewarta. Na video widzimy fragmenty nowoczesnej architektury, wielkie metalowe figury. Widzimy też falujące ramiona jakiejś postaci, która się znajduje za nimi. Nie wiemy, do kogo one należą. Do tej pory pozostaje to tajemnicą Dość intrygujące. Zresztą sam utwór jest równie niekonwencjonalny, tajemniczy, eklektyczny, momentami brzmi bardzo filmowo i nieziemsko.
„A light shines through a cloud of color fumes
Gravity, let me go
So I can feel the warmth of the sun
Bury me in the glow” (Destroyer).
Ostatnim singlem z płyty był „Lonely Weather”. Utwór można interpretować jako opis trudnych przeżyć emocjonalnych, być może nawracających stanów depresyjnych. To sytuacja, której nie da się uniknąć, przeskoczyć ani ominąć. Jedynym wyjściem pozostaje bezpośrednie zmierzenie się z nią, wejście prosto w centrum tej rozpętanej emocjonalnej burzy. Jest jak skok w nieznane.
„Don’t feel like talkin’ all too much
There is a storm that is ascending now
Feels like it’s close enough to touch
So I step back into it” (Lonely Weather).
Album „TÍU” to mówiąc krótko kapitalne wydawnictwo, zdecydowanie warte uwagi i poznania. Wprawdzie jest krótkie i pozostawia pewien niedosyt, ale to dobrze. Dzięki temu EPka porywa nas od pierwszych dźwięków i nie puszcza do samego końca. Każda z zamieszczonych tutaj kompozycji jest inna, ale wszystkie razem tworzą spójną całość, która jest kwintesencją stylu Of Monster and Men. To intrygujący i czarujący materiał, o którym nie da się powiedzieć złego słowa. Materiał nagrany na naprawdę wysokim poziomie. Do tego świetnie wyprodukowany. Ambitny, ale nie przekombinowany. Islandczycy pokazują nam, że pomimo dziesięciu lat na scenie wciąż potrafią brzmieć świeżo i nietuzinkowo, nadal są w stanie porywać słuchaczy swoją ciekawą muzyką. No i najważniejsze – w ich muzyce nieustannie na pierwszym planie są emocje, szczerość i magia.
Of Monsters and Men :: TÍU
1) Visitor
2) This Happiness
3) Lonely Weather
4) Destroyer
5) This Happiness (The Saddest Version)
Of Monsters and Men : website / facebook / bandcamp / soundcloud