Właściwym kluczem do tworzenia i odbierania muzyki jest wrażliwość.

O płytach solowych, muzyce filmowej, niecodziennych projektach, duetach oraz wydawnictwach, które powstały w kolaboracji Ólafura Arnaldsa z innymi muzykami możecie przeczytać w recenzji poprzedniej płyty tego islandzkiego artysty, którą jest „re:member” z 2018 roku (recenzja TUTAJ).

Natomiast dziś chciałbym Wam przedstawić najnowsze, piąte solowe wydawnictwo Ólafura Arnaldsa. Jest to album zatytułowany „Some Kind Of Peace”, który ukazał się 6 listopada 2020 roku, nakładem wytwórni Mercury KX.

Inspiracją do powstania tego materiału była rozmowa jaką Ólafur Arnalds odbył ze swoim bliskim przyjacielem, a dokładnie wypowiedziana wówczas myśl, według której człowiek nie jest w stanie kontrolować niczego, co mu się w życiu przydarza. A jedyne, co tak naprawdę może zrobić, to mieć kontrolę nad tym w jaki sposób reaguje na to, co przynosi mu życie. Ólafur wyjaśnia, że jego nowy album opowiada o tym, co oznacza bycie żywym, o czerpaniu energii z własnej wrażliwości oraz o znaczeniu rytuałów. To jak dotąd najbardziej osobisty album artysty, osadzony na tle świata pogrążonego w chaosie. W trakcie trudnego, ale równocześnie magicznego procesu powstawania tej płyty, jej autor przelał na nią całą swoją miłość, marzenia i lęki. W rezultacie powstał materiał, który sprawia, że Islandzki kompozytor jest niezmiernie dumny i szczęśliwy z tego, że robi to, co robi, i że ma to sens.

Album „Some Kind Of Peace” przedstawiany jest w mediach jako osobista podróż opowiedziana przez introspekcyjną muzykę Ólafura Arnaldsa na tle chaotycznego świata. Muzyk przyznaje, iż od zawsze uważał, że najważniejszą częścią bycia artystą są ludzie, którzy są wokół ciebie. I w tym sensie miał on szczególne szczęście do otaczających go przyjaciół i znajomych. Islandczyk z sentymentem wspomina nocne rozmowy, wędrówki i rytuały ze swoimi przyjaciółmi, które ukształtowały jego muzykę.

Materiał na „Some Kind Of Peace” został skomponowany i nagrany głównie w nowym studiu artysty w Reykjaviku. Powstawał on w zwartej, kilkuosobowej grupie muzyków, z którymi Ólafur od lat chciał tworzyć muzykę, i którzy mieli istotny wpływ na realizację tej płyty. A są to: brytyjski muzyk Bonobo, islandzka wokalistka i multiinstrumentalistka JFDR (Samaris, Pascal Pinon) oraz niemiecka wokalistka i autorka piosenek Josin. Ponadto w nagraniach usłyszymy również oniryczne wokalizy Sandrayati Fay, folkowej wokalistki mieszkającej na wyspach Bali i Java w Indonezji, w której płynie krew filipińska, islandzka i amerykańska. Nie zabrakło również smyczkowego kwartetu.

Do czasu wybuchu pandemii koronawirusa Ólafurowi udało się zakończyć prace nad połową albumu. Wprowadzony w kraju lockdown, nagła izolacja i przerwa w życiu społecznym, zmusiły artystę nie tylko do refleksji nad tym co się wydarzyło, ale również nad swoim życiem i muzyką. Te przemyślenia nadały bardziej swobodną, niczym nieograniczoną i wreszcie bardziej introwertyczną formę dalszych samodzielnych prac kompozytorskich. Zgodnie z tym co mówi artysta, ten album stanowi dla niego pewnego rodzaju przebudzenie do zupełnie nowego życia, na które nie był dotychczas gotowy. Zarówno w sferze zawodowej-muzycznej, jak i prywatnej, gdyż muzyk otworzył się również na nowy związek, który ocenia jako bardzo szczęśliwy. Stąd omawiany album opowiada głównie o miłości oraz braku obaw przed tym uczuciem.

Kluczem do powstania albumu „Some Kind Of Peace” jest wrażliwość i naturalność. Na tej płycie Ólafur Arnalds zerwał z wielkimi pomysłami i koncepcjami, podążając po prostu za tym co dyktuje mu serce i intuicja. Przypomnę, że poprzednia płyta artysty „re:member” opierała się głównie na innowacyjnym technologicznie pomyśle, zbudowaniu półautonomicznego instrumentu Stratus Pianos i opracowaniu komputerowego oprogramowania, który samodzielnie sterował tym instrumentem, ten wygrywał układy dźwięków, które ponownie były przetwarzane komputerowo.

W porównaniu do powyżej opisanego podejścia, najnowsze wydawnictwo „Some Kind Of Peace” jest jego odwrotnością. Ten materiał odsłania przede wszystkim ludzkie wnętrze i to co jest w nim najbardziej intymne – wrażliwość twórcy. Ólafur podkreśla, że nawet jemu samemu trudno jest znaleźć odpowiednie słowa, którymi mógłby opisać ten album. Na pewno  muzyka Islandczyka zachęcić ma słuchacza do zaakceptowania wszystkiego, co przynosi mu życie, do kontemplacji i wybrania sposobu, w jaki zareaguje na to co się wokół niego dzieje. Tak, aby słuchacz mógł osiągnąć pewnego rodzaju spokój (co podpowiada nam tytuł omawianego wydawnictwa).

Ólafur Arnalds prezentuje na „Some Kind Of Peace” niepowtarzalną umiejętność łączenia elementów ambientu, muzyki elektronicznej, alternatywnego popu i muzyki neoklasycznej w postaci nie tylko cudownych partii fortepianowych, ale również urzekającego akompaniamentu kwartetu smyczkowego. Nowa muzyka islandzkiego kompozytora zawiera jedne z najbardziej introspekcyjnych i refleksyjnych tematów jakie do tej pory słyszeliśmy. To przejmujące dzieło, które urzeka prostotą melodyjnych motywów i skromnymi aranżacjami. Ólafur potrafi poruszyć słuchacza nawet kilkoma dźwiękami lub krótką wzruszającą harmonią. Jego kompozycje mają w sobie wyjątkową, wręcz sakralną czystość. Przemawia przez nie dobro i piękno. Nawet jeśli przesiąknięte są tęsknotą, albo wydają się nostalgiczne czy melancholijne, to i tak słuchacz odnajdzie w nich ukojenie i spokój.

Romantyczne dźwięki stworzone przez Ólafura podnoszą nas na duchu i otulają zupełnie jak ramiona bliskiej nam osoby, w której objęciach możemy poczuć się dobrze i bezpiecznie. Pojawia się nadzieja na przyszłość. Wiemy, że nic nam już nie grozi, że jutro będzie lepiej.

Cudownie czarujące kompozycje Ólafura Arnaldsa wydają się zachęcać nas do zatrzymania się, przynajmniej na te niecałe czterdzieści minut, bo tyle trwa omawiana płyta. A to wystarczy, żeby totalnie się w niej zatracić, oczyścić i odnaleźć spokój. To nie przypadek, że pod koniec tego roku pojawia się właśnie taka muzyka. Bo był to rok burzliwy. Wypełniony kryzysami, chaosem, poczuciem lęku, frustracją i izolacją. Album „Some Kind Of Peace” odczarowuje to wszystko. Życzę wszystkim spokoju.

 

 

Ólafur Arnalds :: Some Kind Of Peace

  1. Loom (ft. Bonobo)
  2. Woven Song
  3. Spiral
  4. Still / Sound
  5. Back To The Sky (ft. JDFR)
  6. Zero
  7. New Grass
  8. The Bottom Line (ft. Josin)
  9. We Contain Multitudes
  10. Undone

 

 

Ólafur Arnalds : website / facebook / spotify




Ólafur Arnalds :: Some Kind Of Peace (recenzja)
5.0Wynik ogólny
Ocena czytelników 1 Głosuj