ONI to rock/post-metalowy kwartet, który powstał w 2010 roku na odizolowanym fiordzie wschodniej Islandii, a dokładnie w miejscu o nazwie Neskaupstaður, będącym niewątpliwą kolebką islandzkiego heavy metalu.
Członkowie zespołu to:
Róbert Þór Guðmundsson – wokal
Daníel Magnús – gitara
Þorsteinn Árnason – bas, wokal
Brynjar Örn Rúnarsson – perkusja
ONI zadebiutowali w lipcu 2014 roku albumem zatytułowanym „Misadventures„. Materiał na premierowy krążek nagrywany był i miksowany przez Guðjón’a Birgir Jóhannsson’a. Za mastering płyty odpowiedzialny został Flex Árnason. Warto tez dodać, że ciekawą okładkę zaprojektował i przygotował Hafsteinn Hafsteinsson. Muzycy podkreślają, iż teksty i muzyka na debiutanckiej płycie to owoc pracy całego zespołu.
Wśród swoich inspiracji muzycy ONI wymieniają takie grupy jak m.in. Brain Police, Mastodon, Gojira, Opeth, Melvins, Baroness, Boris, Clutch, Down.Przy okazji dodają, że są również pod wpływem wielu innych artystów z zupełnie odmiennych nurtów muzycznych w tym jazzu i bluesa.
Islandczycy wykorzystują pewne smaczki z twórczości wymienionych wyżej kapel tworzące atmosferę i dodające kolorytu ich własnemu brzmieniu. A trzeba przyznać, że brzmienie albumu „Misadventures” to rewelacyjna mieszanka stoner rocka i post-metalu. Wśród zastosowanych elementów można wymienić tutaj także hard rockowy groove, heavy metalową nośność i sludge-metalowy ciężar. Pojawiają się również „wycieczki”, zresztą bardzo udane, do klasycznego rocka lat 70-tych, które uszlachetniają muzykę Islandczyków. Zaś całość opakowano jeszcze w ciekawe progresywne rozwiązania i wciągające melodie.
„Misadventures” to muzyka z najwyższej półki. Ponadprzeciętna, zaskakująca i cudownie wciągającą. Rozkoszna rockowo-metalowa miazga dla każdego, kto w muzyce poszukuje niebanalnych rozwiązań, efektu zaskoczenia, niejednoznaczności, różnorodności i tajemnicy. Panuje tu specyficzny, duszny, przytłaczający klimat. Świetna rzecz.
ONI ze swoim debiutanckim albumem zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Ich dzieło pełne jest rozmachu, kunsztu i brawury przenoszące nas co rusz z przytulnych, lekko psychodelicznych miejsc w ewidentnie ciężkie rejony. Zachwyciła mnie tutaj gra perkusisty, świetne gitarowe riffy, motywy basowe. W samej zaś muzyce odnajdziemy dużo kompozytorskiej niebanalności. Utwory są pełne dramatyzmu, gwałtownych zmian tempa, zawierają zarówno brutalne, jaki i bardzo piękne, delikatne fragmenty. W zastosowanych przez muzyków patentach jest jakieś ukryte zaklęcie, tajemny czar, który nakazuje ich słuchać w kółko. Oddzielne pochwały należą się Róbertowi – wokaliście, który posiada ciekawy i charyzmatyczny głos oraz wszechstronne zdolności wokalne. To bardzo uniwersalny wokalista i co najważniejsze, obdarzony rozpoznawalnym głosem. Równie dobrze wypada w rozkrzyczanych partiach jak i spokojniejszych. A trzeba wiedzieć, że śpiewa tutaj nie tylko „czysto”, ale również growluje i krzyczy.
„Misadventures” dowodzi klasy formacji. Jej możliwości twórczych, pomysłów na eksperymenty, a także predyspozycji do tworzenia kompozycji wielowarstwowych stylistycznie. Płynność w żonglerce różnorodnymi motywami wyszła grupie na dobre.
Swój debiut ONI wykreowali na badzie różnorodnych pomysłów i niczym nieograniczonej wyobraźni. Oczywiście w muzyce zespołu jest też dzikość i nieokiełznanie. Nie od dziś jednak wiemy, że diabeł tkwi w szczegółach. A jest ich tu bez liku. Zastanawiałem się, w jakim kierunku członkowie grupy pójdą na kolejnym albumie. Równocześnie żałuję, że nie poznałem albumu „Misadventures” w ubiegłym roku, gdyż w ten sposób umknął mi w corocznym podsumowaniu najlepszych albumów. Biję pokłony i brawa.
ONI :: Misadventures
1. Conflict 06:55
2. Unbound 07:04
3. Quo Vadis Humanitas? 05:07
4. Misadventures in the Vortex 06:53
5. Glass Prison 04:29
6. A Place for Lovers 05:39
7. The Halls of Amenti: Part 1 „Thoth” 07:34
8. The Halls of Amenti: Part 2 „The Halls” 05:51
ONI : facebook // bandcamp // soundcloud