Perfect Disorder powstał w 2003 roku z inicjatywy trójki muzyków: Jóhannes (bas), Björgvin (gitara) i Jónbjörn (perkusja).
Perfect Disorder na początku nosił nazwę Panic Disorder i miał prezentować muzykę punkową, ale wszystko zmieniło się, gdy do zespołu dołączył Sigurður (Maestro) Waage. To on wpłynął na zmianę kierunku w jakim wtedy podążał zespół i od grania punk przeszedł szybko do grania metalu. Do grupy dołączył też Gisli, który przez 2 lata pełnił rolę wokalisty.
Latem 2005 roku zespół opuścili Björgvin i Gisli. Było to tuż przed tym, jak Perfect Disorder zamierzali nagrać swój pierwszy album. Na szczęście na kilka miesięcy przed Iceland Airwaves 2005 do zespołu dołączyli: Edward Morthens (wokalista) i Reynir Baldursson (gitara). Występ grupy na tym festiwalu był pierwszym koncertem zagranym w nowym składzie. Warto odnotować, że ich muzyka zainteresowała wówczas nie tylko islandzkich fanów, ale też zagraniczne media. Między innymi muzyczny portal Playlouder.com relacjonował występ Perfect Disorder podkreślając ich wielką energię i potencjał.
Na fonograficzny debiut Perfect Disorder trzeba było jednak czekać do stycznia 2007 roku. Wtedy na rynku pojawił się ich album zatytułowany „White Thrash Lullabies“.
Wydawnictwo „White Thrash Lullabies“ choć ukazało się 9 lat temu, wciąż potrafi zaintrygować i przyciągnąć uwagę. Dlatego między innymi podjąłem decyzję o tym, aby zwrócić uwagę na ten krążek i zaprezentować jego zawartość na naszym portalu.
Na omawianej płycie mieszają się różnorodne fascynacje i inspiracje muzyków. Pozornie to hard’n’heavy rock/metal, ale w muzyce Perfect Disorder aż skrzy się od stylistycznej wielokierunkowości. Począwszy od punk rocka i grunge, przez hard/stoner/desert/blues/progressive rock, aż po heavy/groove/technical/thrash metal. Zespół z każdą kompozycją poszerza swoją muzyczną paletę i przekracza kolejne granice gatunkowe. Dużo tu wpływów, ale naprawdę pięknie to wszystko razem brzmi i cudownie się ze sobą zgrywa. No po prostu genialna sprawa!
Brzmienie albumu „White Thrash Lullabies“ jest nieco surowe i brudne, ale dodaje ono muzyce pazura i autentyczności. Muzyka zachwyca od razu, choć na początku nie do końca wiemy czego się po niej spodziewać. Perfect Disorder stworzył muzykę na opierając ją na wyeksponowanym eklektyzmie. Wykonuje ją odważnie wyzbywając się ograniczeń i uprzedzeń. Urzekająca jest tutaj swoboda łączenia rozmaitych brzmień. Podobnie aranżacje i wykonanie poszczególnych kompozycji jest ekspresyjnie bardzo ciekawe, a technicznie również bez zastrzeżeń.
Perfect Disorder jest dynamiczny, czadowy i chwytliwy. Czaruje riffami, solówkami, melodiami i nastrojami. Panowie potrafią zapewnić niezłą rock’n’rollową jazdę, bez kompromisów i smędzenia. Pełną połamańców i szalonych ucieczek. Co ważne ta pokręcona (pozytywnie) przygoda nasiąknięta jest rockowym duchem lat 70-tych i 80-tych. Muzyka płynie, jest magiczna i wręcz taka niedzisiejsza, a przez to wzbudzająca sentyment i dużą sympatię. „White Thrash Lullabies“ brzmi świeżo i przebojowo, a zarazem klasycznie. Ważne jest też to, że w przypadku tej muzyki moc nie wyklucza przestrzeni, a ciężar melodii.
Perfect Disorder rozkochał mnie bogactwem dźwięków i motywów. „White Thrash Lullabies“ to kawał świetnej muzyki, która nie stanowi jednorazowej rozrywki. To płyta, którą z każdym kolejnym przesłuchaniem uwielbia się coraz mocniej. Słowem – jest czego posłuchać i czym się zachwycać. Szkoda tylko, że ten album to ostatnie słowo Perfect Disorder.
Perfect Disorder :: White Thrash Lullabies
1. Intro (The Beginning Of The End) 00:39
2. Velvet P.U.S.S.Y 03:31
3. The Wizard 04:02
4. Killing Spree 04:11
5. D-stroyer 03:23
6. Jealousy 03:46
7. New Born (Instrumental) 03:08
8. Delightful Exorcism 03:32
9. Master Of Disguise 02:33
10. 100.000 Thoughts Of Hate 03:20
11. Ben Dover 06:04
12. Bad Dreams… 10:31
Perfect Disorder : bandcamp / myspace