Punk rock is not dead in Iceland.
Takie hasło zawisło na górze tego tekstu za sprawą najnowszego albumu zespołu Pink Street Boys. Zespołu, który z pewnością zna się bardzo dobrze na tym co robi, czyli muzyce, a do tego zdecydowanie nie grzeszy skromnością. Dlaczego? Bo jego członkowie samozwańczo określają swój zespół najgłośniejszym zespołem w Islandii i dodatkowo nadając sobie miano najlepszego zespołu koncertowego w Islandii. Po czymś takim można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z przechwałkami i szczeniackim pozerstwem. Ale nic bardziej mylnego. Każdy kto był świadkiem koncertu Pink Street Boys, wie że takich występów się nie zapomina! Zresztą zespół zwrócił na siebie uwagę oraz był chwalony przez tak opiniotwórcze media jak magazyn Rolling Stone i portal Drowned In Sound.
Pink Street Boys funkcjonują na islandzkiej scenie od 2013 roku. Od tego czasu oprócz długiej listy występów na swoim koncie mają dwa wydawnictwa. Pierwsze z nich to album „Trash From The Boys” z 2014 roku (recenzja tutaj), który został wydany w limitowanej wersji kasety magnetofonowej przez wytwórnię Lady Boy Records oraz był do pobrania w formie cyfrowej z profilu bandcamp.
Drugi album zespołu, oficjalnie nazywany krążkiem debiutanckim to „Hits #1” z 2015 roku, który ukazał się w formie płyty winylowej (wydawcą został 12 Tónar ) oraz w wersji cyfrowej.
W tym roku Pink Street Boys powrócili do nas z najnowszą produkcją pod tytułem „Smells Like Boys”. Jego premiera miała miejsce 27 października 2017 roku. Należy zaznaczyć, iż jest to już drugie wydawnictwo zespołu, które ukazało się na winylu oraz pod skrzydłami 12 Tónar. Rejestracją i miksowaniem materiału na płytę zajmował Atli Már Þorvaldsson, a mastering wykonał Curver.
„Smells Like Boys” stanowi zbiór dziesięciu piosenek, które muzycy napisali po sukcesie poprzedniego albumu. Swoją drogą biorąc pod uwagę muzykę Pink Street Boys, tytuł ich najnowszej płyty wywołuje wiele oczywistych skojarzeń, takich jak np. „Smells Like Teen Spirit” Nirvany, “The Boys are Back in Town” Thin Lizzy czy nawet The Beach Boys. Po wysłuchaniu materiału Islandczyków jestem przekonany, że te zbieżności nie są przypadkowe ponieważ…
Album „Smells Like Boys” to surowy, oldschoolowy rock ‚n’ roll, czy jak kto woli garażowy punk rock. W graniu Pink Street Boys dużo jest dzikości, energii, potu, brudu i elementów lo-fi, ale przede wszystkim naturalności. W brzmieniu tej muzyki odnajdziemy nie tylko nawiązania do tradycji punk rocka, ale również sporo odwołań do rockabilly, surf rocka i psychodeli. Zapewniam, że nie są to zwykłe punkowe piosenki. Wiele tu nieoczywistości i ciekawych rozwiązań stylistycznych. Muzyka Islandczyków jest też niezwykle nośna i chwytliwa, a to za sprawą odwołań do melodyki rodem z lat 60-tych.
Gitarowa muzyka Pink Street Boys budzi zachwyt. Na przykładzie „Smells Like Boys” słychać i czuć doskonale (sic!), że muzycy są wyjątkowo rozrywkowi i po prostu dobrze się bawią. To alternatywa pełną gębą. Trudna do sklasyfikowania, niby wciąż utrzymana w estetyce sprzed kilku dekad, a jednak doskonale wpisująca się w ciągle zmieniające się trendy. Polecam!
Pink Street Boys :: Smells Like Boys
01. Blast Off (3:37)
02. I’m Coming (3:21)
03. Alpha Dog (4:09)
04. Way It Goes (2:50)
05. Mr. Kill (3:05)
06. Nazi Homo Sex (2:33)
07. Worm (2:38)
08. Wet (Get Sober) (2:03)
09. Pickup Truck (2:38)
10. Whatever (2:07)
Pink Street Boys : facebook