Logi Marr założyciel kapeli Lily of the Valley, wraz z drugim członkiem tego zespołu, Frankiem Ravenem, powołali do życia nowy interesujący projekt muzyczny o nazwie Shakes.
Ich debiutancki mini album „Shakes 7”” pojawi się 28 kwietnia 2017 roku, a zostanie wydany w postaci płyty winylowej za pośrednictwem brytyjskiej wytwórni znajdującej się w Leeds. Chociaż płyta „Shakes 7”” to zaledwie dwa utwory i niecałe 7 minut muzyki, to jednak nie sposób nie zwrócić na nią uwagi i o niej nie wspomnieć. Na marginesie dodam, że autorami wspomnianych dwóch utworów są Logi i Frank. Kompozycje zostały nagrane przez Leó Ingi w Studio Starmýri w grudniu 2016 roku, a następnie zmiksowane przez Arnara Gudjónssona. Na płycie gościnnie zagrali również: na basie Róbert Dan (Bobby D.), na perkusji Jón Rúnarsson (J.R.) i na syntezatorze Magnús Jóhannsson.
To co proponują nam panowie z Shakes to faktycznie, jak sami mówią, „odtrutka na królujący w radiu i telewizji emo pop i hip hop”. W ich twórczości zdecydowanie wyczuwalne są brzmienia i echa rocka oraz brit popu lat 60-tych i przełomu lat 80/90-tych, szczególnie z odniesieniami do takich artystów i zespołów jak: Stone Roses, The Smiths, Oasis, The Verve, Manic Street Preachers, Lou Reed, John Lennon, a nawet Bruce Springsteen.
Ale co tu napisać o płycie, na której są tylko dwie piosenki? Wystarczy jak napiszę, że jest znakomita? No właśnie. Album „Shakes 7”” otwiera ballada „Dreammaker”. To melancholijny utwór pełen dostojeństwa, ale i subtelności. Prowadzony przez rozmarzony wokal, któremu w wolny rytm perkusji wtóruje przesterowana gitara i coś na kształt jej solówki. Do tego dochodzi urzekający, delikatny akompaniament na syntezatorze. Wszystko zagrane jest bez zbędnych fajerwerków, chociaż nie powiem bardzo przyjemnie jest tu budowany nastrój z pewnymi małymi wyładowaniami. Muzycy korzystają z szerokiej palety inspiracji, do tego mają talent do wymyślania prostych, ale nie sztampowych melodii i pisania tekstów przesiąkniętych wyraźną dawką emocji i celnych spostrzeżeń. Przez to całość robi piorunujące wrażenie.
Przy okazji kolejnego utworu „Tonight” zespół przyśpiesza z tempem. Nie zrywa jednak z sentymentalnej atmosfery oraz rozmarzonych i melancholijnych wokali. To kompozycja równie przebojowa co i refleksyjna w swojej wymowie. Z równie ciekawym wykorzystaniem partii syntezatorowych oraz smyczkowych. To melodyjne, gitarowe granie z przesterowanymi wkrętami nie tylko w ładnym opakowaniu, ale również z bardzo ciekawą zawartością. Przy tych dźwiękach można się zatracić, tak w zadumie jak i w swobodnym tańcu.
Przyznam szczerze, że Shakes zrobili mi miłą niespodziankę. Lubię tego typu granie jakie proponują nam Logi i Frank. Mam tu na myśli sytuację, kiedy muzycy faktycznie wkładają w to co robią całe swoje serce, dla których każdy utwór jest pewnym skarbem błyszczącym czarującą melodią, interesującym tekstem i specyficznym hipnotycznym klimatem. Kiedy w prostej formie zawiera się sporo treści. W podobnych przypadkach kiedy słyszę jakiś utwór danego zespołu to chcę więcej, i kiedy w końcu sięgam po więcej to zazwyczaj rozpływam się w zachwycie. Wierzę, że z kolejnym wydawnictwem Shakes też tak będzie, bo póki co te dwa utwory, które otrzymaliśmy od Islandczyków to dwa muzyczne skarby zjawiskowej urody będące dopiero początkiem rozkoszy. Słucha się tych piosenek z przyjemnością i to powinno stanowić najlepszą recenzję.
Shakes :: Shakes 7”
1. Dreammaker 3:54
2. Tonight 2:53
Shakes : facebook