Jeśli podoba Ci się to co robimy i chciałbyś nam dać o tym znać, możesz po prostu postawić nam kawę. Będzie nam miło. Poczujemy się lepiej i zmotywuje nas to do dalszego pisania.
Matka Natura – Matka Melancholia.
Po wydanym w 2017 roku trzecim longplay’u „Endless Summer” (Morr Music/NoPaper Records; 2017, recenzja TUTAJ) i opublikowanym w 2020 roku eksperymentalnym zbiorze „Harmoník I & II”, Sóley powróciła ze swoim czwartym longplay’em, który dla wielu może być dużym zaskoczeniem.
Najnowszy album Sóley nosi tytuł „Mother Melancholia” i ukazał się 22 października 2021 roku nakładem wytwórni Lovitt Records.
Większość materiału na album artystka nagrała w swoim własnym studiu. Zajmowała się również jego produkcją, przy której pomagał jej Albert Finnbogason oraz Íbbagoggur. Dodatkowe nagrania miały miejsce w studiu Alberta Finnbogasona oraz w Sundlaugin studio (partie smyczkowe i perkusji). Miksy wykonał również Albert Finnbogason, a za mastering odpowiadała Sarah Register. Wszystkie orkiestracje przygotowała Kristín Þóra Haraldsdóttir. Okładkę zaprojektował Íbbagoggur, a zdjęcie wykonała Sunna Ben. Na płycie zagrali:
Jón Óskar Jónsson – perkusja
Kristín Þóra Haraldsdóttir – altówka
Gudbjorg Hlin Gudmundsdottir – skrzypce
Sigrún Kristbjörg Jónsdóttir – skrzypce
Þórdís Gerður Jónsdóttir – wiolonczela
Alexandra Kjeld – kontrabas
W materiałach prasowych możemy wyczytać, że album „Mother Melancholia” podążą nową eksperymentalną ścieżką. Sóley opisuje go następującymi słowami „Nosferatu spotyka Thelmę i Louise w wampirzym kościele pod czujnym okiem Davida Lyncha”. Artystka dodaje, że w trakcie przygotowywania danego materiału poszerzyła swoje instrumentarium: „Kupiłam sobie theremin, ponieważ byłam bardzo podekscytowana niewybrzmiewającym dźwiękiem, który pod koniec dni nie ma idealnej tonacji. Kupiłam również melotron, mojego pierwszego mooga i wiolonczelę i uczyłam jak grać na każdym z nich. Wszystkie te nowe instrumenty są szczególnie odpowiednie dla tego rodzajów estetycznych niedogodności, które nauczyłam się tolerować. Mam nadzieję, że słuchaczom spodoba się nie tylko nowe brzmienie, ale także to, że Mother Melancholia może zadać pewne pytania ludziom, zwłaszcza kobietom. Nie mam złudzeń, że ten album zmieni świat, ale mam nadzieję, że ludzie zrozumieją moją koncepcję”.
„Mother Melancholia” to album koncepcyjny, który w zamyśle Sóley stanowi ścieżkę dźwiękową do końca naszych dni i naszego świata, a także marginalizacji kobiet i przemocy, jaką popełniamy przeciwko ziemi. Idea ta narodziła w związku z jej poczuciem zbliżającej się śmierci, którego nie mogła się pozbyć. A pojawiło się ono w obliczu atakujących ją z otoczenia informacji i wiadomości, szczególnie były to historie na temat globalnego ocieplenia i patriarchalnej polityki. Podczas tworzenia omawianego albumu, który jest żartobliwą pochwałą dla naszej planety, Sóley zaczęła czytać dużo o ekofeminizmie. Jest to nurt w obrębie feminizmu, który wykorzystuje pojęcie płci do analizy relacji między człowiekiem a światem przyrody. Nurt ten podkreśla, że opresyjne zachowania wobec kobiet mają to samo źródło co destrukcyjne działanie wobec środowiska naturalnego. Stąd kobietom, jak i przyrodzie należy się szacunek. „Patriarchat postrzega kobiety jako niestabilne i histeryczne. Ziemia i kobiety są albo naszymi zbawcami, albo niszczycielami” – wyjaśnia Sóley. „Tak łatwo jest nadużywać ziemi, tak jak patriarchat maltretował kobiety od zarania dziejów, a potem prosić o przebaczenie i obiecać, że nigdy więcej się tego nie zrobi”. Równocześnie artystka zaczytywała się w książkach o możliwych dystopijnych światach. „Zaczęłam pisać wiersze o irracjonalnych i zakochanych w sobie postaciach, które żyją w szarej i zimnej wyimaginowanej samotności. W swoich płonących ramionach. Chodzą w kółko bez wyjścia. W końcu album odzwierciedla nasze życie tu i teraz. Nasze życie i rzeczywistość to rodzaj dystopijnego świata” – mówi Sóley.
W dniu wydania nowego albumu Sóley napisała na swoim profilu na facebooku następujące słowa na jego temat:
matka melancholia jest tutaj
ma długie intra i wolne outra
ma utwory na fortepian, utwory dźwiękowe, niektóre elementy funeral pop i jest
śpiewa swoim najwyższym tonem, czasem tak cicho, że aż boli.
każdy ma sposób, aby opowiedzieć swoją historię.
matka melancholia to film bez filmu.
słońce wschodzi
słońce zachodzi
są historie o paleniu czarownic, listach miłosnych, wojnie, pokoju i strachu, są historie o tym, jak kobiety mówią i walczą z patriarchatem, jak ziemia walczy z nieustanną przemocą ludzi.
matka melancholia zadaje pytania, eksploruje i zajmuje przestrzeń
jest matką, samotną w salonie, grającą na pianinie, wyjącą, momentami histeryczną.
jest,
ona tylko jest,
i nikt
nie może jej tego odebrać.
Jak już zaznaczyłem na wstępie album „Mother Melancholia” brzmi nieco inaczej niż dotychczasowe wydawnictwa islandzkiej artystki. Sóley wraz z tym albumem wkracza na jeszcze bardziej eksperymentalne tereny, które poszerzają artystyczne horyzonty jej wieloletniej solowej twórczości, dają więcej przestrzeni i możliwości ekspresji, pozwalają wyrazić swoją prawdziwą tożsamość. W efekcie otrzymujemy cały wachlarz nowych i ekscytujących dźwięków. Jak mówi autorka: „Muzyka może być spowita ciemnością, ale to posunięcie, które napełnia mnie radością i wolnością”.
„Mother Melancholia” to najbardziej ambitna i najdojrzalsza z prac Sóley. To najbardziej intymne oblicze Islandki. Artystka napisała muzykę, którą trudno przypisać do jakiegokolwiek konkretnego gatunku. Nie znajdziemy tutaj przebojowych indie popowych piosenek. Islandkę bardziej interesuje budowanie odpowiedniej atmosfery, bardzo osobliwej i tajemniczej, oraz snucie posępnych opowieści, w których są refleksje, przemyślenia, myśli. Jest to ścieżka dźwiękowa, która faktycznie ma filmowy charakter, który może naprawdę pobudzić wyobraźnię. Muzyka przesiąknięta jest sennym surrealizmem, tytułową pochłaniającą melancholią i subtelnym, uwodzącym mrokiem. Dodatkowo momentami sprawia wrażenie dosyć upiornej przerażającej, nawiedzanej przez cierpiące dusze lub metafizyczne głosy nieszczęśliwej Matki Natury. Napięcie i strach to rzeczy, które niewątpliwie można to poczuć. Poruszamy się po przestrzeni, która jest skonstruowana nietypowo. Jest ona nieoczywista, pozbawiona schematów zwrotka-refren. Stworzona jest z wielu niebanalnych aranżacji i tekstur, scalonych ze sobą fragmentów, przejść i instrumentalnych interludiów, etc. W tym celu wykorzystano głównie liryczne brzmienia fortepianu i partie instrumentów smyczkowych, które nabierają stopniowej głębi za sprawą efektów komputerowych, elektronicznych, ambientowych, a także dźwięków kojarzących się z odgłosami natury. Świat wykreowany na „Mother Melancholia” jest spójny, sensualny i sugestywny. Intrygujący i fascynujący.
Najnowszy album Sóley przyciąga uwagę, zachwyca nastrojem, pięknym głosem artystki i wyrafinowaną grą muzyków. Słuchając „Mother Melancholia”, zdumiewa fakt, że nie można tego albumu przestać słuchać. Jakby kompozytorka swoim głosem i dźwiękami, w których czuć tęsknotę, wprowadzała słuchacza w stan hipnozy. Polecam ten krążek z całego serca.
Sóley :: Mother Melancholia
1. Sunrise Skulls 07:41
2. Circles 06:21
3. Blows Up 05:37
4. Hysteria 01:50
5. Parasite 03:23
6. Desert 04:06
7. In heaven 04:13
8. Sundown 03:29
9. xxx 02:20
10. Elegia 05:49
Sóley : website / facebook / bandcamp / spotify