Son Of Fortune – czyli co robią osamotnieni rock’n’rollowcy na Wyspach Owczych podczas pełni księżyca.

Son Of Fortune to nowe ekscytujące trio rockowe, chociaż jego członkowie to wprawieni już w bojach rockmeni, którzy udzielają się w kilku innych farerskich kapelach, jak również wydają solowe wydawnictwa.

Son Of Fortune tworzą:

Benjamin Petersen – wokal, gitara
Jan Rúni Poulsen – perkusja
Mikael Blak – bas, syntezatory

Historia Son Of Fortune wygląda mniej więcej tak… Uwaga długie, złożone zdanie. Dawno, dawno temu, a dokładnie w lipcu 2015 roku, podczas pewnej nocy oświetlonej tajemniczym blaskiem księżyca, w nie mniej zagadkowym miejscu, bo starej sali prób wykorzystywanej dawniej przez lokalną orkiestrę dętą, a znajdującej się w malutkiej miejscowości Fuglafjørður, która usytuowana jest na dnie jednej z zatok Wysp Owczych, spotkali się dwaj przyjaciele. Panowie mieli ze sobą oczywiście swoje instrumenty. W tym momencie muszę zdradzić ich personalia. Byli to znani farerscy muzycy: Benjamin Petersen i Jan Rúni Poulsen. Mamy zatem dwóch utalentowanych artystów, instrumenty, intrygujące miejsce i specyficzny klimat. Czujecie to? Pozwólcie zadziałać swojej wyobraźni. Przecież w takich okolicznościach musiało się coś wydarzyć. I wydarzyło się. Zadziałała magia, ulotna chwila odcisnęła swe piętno i pozostawiła znak w postaci pięknej płyty będącej enigmatyczną odą do samotnego księżyca. Tak. Muzycy ulegli mocy księżyca znajdującego się w pełni. Intensywny blask  lunarnej twarzy nocy uwolnił w nich skumulowaną artystyczną energię, zaburzył spokój duszy i pobudził kreatywność. Muzyka natychmiast zaczęła przez nich przepływać. Spontanicznie i zupełnie swobodnie pojawiły się nowe pomysły, riffy, melodie i dźwięki, które muzycy utrwalili na taśmie magnetofonowej. Wszystko to później miało stać się premierowym materiałem Son Of Fortune.

Wkrótce po tym, muzycy weszli do Studia Bunkarin razem ze swoim wieloletnim przyjacielem i partnerem muzycznym Mikaelem Blakiem. Tam wspólnie zaaranżowali przygotowane kompozycje i nagrali pełny album. Wierzcie lub nie, ale nagrania te odbywały się przez 5 dni sierpnia również podczas trwania pełni księżyca. Unikalna relacja pomiędzy trójką muzyków została uwieczniona przez inżyniera dźwięku Freda Ruddicka, który również zmiksował płytę.

Debiutancki album Son Of Fortune został zatytułowany „Fullmáni” i ukazał się nakładem wytwórni Tutl Records 16 czerwca 2017 roku. Tytuł tego wydawnictwa ma istotne znaczenie, gdyż słowo fullmáni wywodzi się ze starego nordyckiego języka i po farersku oznacza pełnię księżyca

Brzmienie płyty „Fullmáni” można w skrócie opisać jako indie rock, chociaż wszyscy zdajemy sobie dobrze sprawę z tego jak pojemne jest to pojęcie. No nic, w każdym bądź razie  album grupy Son Of Fortune pokazuje w pełni (księżyca) siłę farerskiej sceny alternatywnej: mocne melodie, świetne aranżacje, solidne wykonanie, niezapomniany klimat i oryginalność. Całość prezentuje się naprawdę zjawiskowo, mistycznie i hipnotycznie. Muzyka dostarcza nam głębokiego uczucia tajemnicy, magii i wyrafinowanego smaku. Ten specyficzny liryczno-poetycki krajobraz dźwiękowy w odpowiednie słowa ubrali dwaj słynni farerscy poeci: Jóanes Nielsen i Petur Pólson. Warto w tym miejscu zaznaczyć, iż wszystkie kompozycje wykonane zostały w języku farerskim.

Zawartość albumu „Fullmáni” stanowią zarówno kompozycje łagodne, utrzymane w natchnionym nastroju, jak i numery mocno gitarowe, powstałe z czystej potrzeby tworzenia. Niezależnie od przyjętej estetyki i tak muzykę  Son Of Fortune należy postrzegać przez pryzmat wymiaru duchowego, przejmujących emocji i przepięknych motywów.  Muzyka ta brzmi niezwykle naturalnie, autentycznie i organicznie pomimo nawet pojawiających się tutaj syntezatorów i drobnych elementów elektronicznych. To jedna z tych płyt, które się nie tyle słucha co raczej przeżywa. Piękna, nie tylko dzięki samym utworom i tym jak jest zagrana, ale również wyjątkowemu nastrojowi, który elektryzuje, przyciąga i pochłania zmysły słuchacza. Bywają takie płyty, które już po pierwszym przesłuchaniu wpadają głęboko w umysł i nie chcą za nic w świecie stamtąd wyjść. Tak też było w moim przypadku z tą właśnie płytą.

Muzyka Son Of Fortune uderzyła we mnie z wielką siłą, ale o dziwo nie poczułem przy tym zderzeniu żadnego bólu, jedynie samą rozkosz i przyjemność. Nieczęsto zdarzają mi się takie rzeczy. Ale jak już trafię w swoim życiu na takie płyty, to potem przez długi czas trudno mi się podnieść z kolan. „Fullmáni” to fascynujący, zachwycający, po prostu doskonały album. Tego trzeba przesłuchać!

 

 

Son Of Fortune :: Fullmáni

01. Verið góð við mánan 3:55
02. Gróðarbotnur 3:41
03. Fótafesti 4:43
04. Fullmáni 6:19
05. Angi 3:19
06. Vakna Trælur 3:03
07. Millum Himmal og Helviti 4:39
08. Hungur 3:43
09. Sár 3:42

 

 

 

Son Of Fortune : website / facebook / spotify / itunes


Son Of Fortune :: Fullmáni (recenzja)
5.0Wynik ogólny
Ocena czytelników 0 Głosów