Sunna Fridjons wpuszcza więcej światła do swojej muzyki.

Islandzka wokalistka, pianistka i kompozytorka Sunna Fridjons debiutowała kilka lat temu albumem pod tytułem „Enclose” (2018, recenzja TUTAJ).

Natomiast 29 stycznia 2021 roku artystka wydała swój drugi longplay „Let the Light in”. Materiał na album wraz z jego rejestracją i miksowaniem powstawał przez prawie 3 lata. Cała muzyka, teksty i aranżacje są autorstwa Sunny. Jednakże nad płytą pracowało również kilku zaproszonych przez artystkę muzyków. Islandka zaśpiewała tutaj i wykonała wszystkie partie na fortepianie. Na płycie zagrali także basista Ingvi i perkusista Ísidór. Ponadto cała trójka odpowiadała również za partie instrumentów smyczkowych, puzonu i syntezatorów. Nagrania albumu rozpoczęły się na początku ubiegłego roku we współpracy z producentem Úlfurem Alexanderem. Pod koniec lata Sunna, Úlfur i Albert Finnbogason (odpowiedzialny za miksy) zajmowali się rejestracją wokali, dogrywkami dodatkowych różnych dźwięków i ich bardziej szczegółowym układem.

Przysłuchując się nowej płycie Sunny Fridjons należy stwierdzić, że w sposób naturalnyrozwija ona kierunki zasugerowane na debiucie. Muzyczną zawartość wydawnictwa „Let the Light in” najbezpieczniej byłoby przypisać do nurtu art pop będącego w tym przypadku fuzją indie popu, muzyki neoklasycznej, eksperymentalnej, folkowej, alternatywnego rocka i muzyki filmowej. Eklektyzm tego albumu jest wręcz fascynujący. Należy się tutaj spodziewać  niezwykłych uniesień i przyjemnych doznań dźwiękowych. Tworzony przez Sunnę Fridjons muzyczny świat już od pierwszych nut wywiera na słuchaczu niesamowite wrażenie. Islandka po raz kolejny oferuje nam niezwykłe i emocjonalne dzieło, z formą równie ważną co treść. „Let the Light in” jest bardzo sugestywne i hipnotyzujące, a równocześnie cudownie nienachalny, warte każdej sekundy poświęconej na jego przesłuchanie.

Sunna Fridjons na swoim nowym krążku jest dojrzalsza, bogatsza o doświadczenia osobiste i muzyczne. Podobnie ma się rzecz z jej nowym albumem. Artystka pokazała, że jest w stanie zrobić kolejny krok w swojej karierze. Trzeba również przyznać, że czuje się świetnie w takiej stylistyce. Raz jest delikatna i czarując, potrafi stać się też bardziej melancholijna i dramatyczna. Wokalistka doskonale przekazuje swoje emocje, kobiecy liryzm i artystyczną duszę. Ponadto potrafi też tworzyć kompozycje zróżnicowane muzycznie i przemyślane artystycznie. Są one, co tu dużo mówić, dojrzalsze, bogatsze w warstwie dźwiękowej i tekstowej, a równocześnie wyjątkowe w przekazie i jedyne w swoim rodzaju. Czas spędzony z „Let the Light in” w żadnym wypadku nie będzie czasem zmarnowanym. Mnie ten album zupełnie pochłonął. Zaczarowała mnie jego nastrojowość, elegancja i delikatność. Muzyka Sunna Fridjons zawładnęła moim sercem.

Let the Light in” to album skierowany do tych, którzy szukają w muzyce czegoś więcej niż tylko rozrywki. Takich płyt potrzeba. Zachęcam do posłuchania i przekonania się na własne uszy.

 

  

 

Sunna Fridjons :: Let the Light In

1. Quiet City 04:12
2. Family Dreams 04:56
3. Momentum 02:03
4. Inni í skugganum 04:04
5. Let the Light in 05:08
6. Momentum II 01:08
7. Melt 04:31

 

 

 
Sunna Fridjons : facebook / bandcamp / spotify

Sunna Fridjons :: Let the Light In (recenzja)
4.8Wynik ogólny
Ocena czytelników 0 Głosów