Jeden z najpopularniejszych artystów islandzkiej sceny reggae, Teitur Magnússon, wraca z nowym krążkiem.
Tak, na Islandii tworzy się muzykę reaggae!
Teitur Magnússon wychowany był na płytach m.in. Boba Marleya, Davida Bowie i The Beatles, ale swoje inspiracje czerpie nie tylko ze świata muzyki (które wybiegają dużo dalej, poza wymienionych artystów). Pozostaje pod silnym wpływem natury, środowiska i ludzi, z którymi się spotyka. Cechuje go również mocno filozoficzne podejście do życia i otoczenia (co jest wynikiem tego, że po pierwsze wychowywał się przez pewien czas poza Islandią, a po drugie ukończył studia filozoficzne).
Teitur Magnússon dotychczas znany był przede wszystkim jako gitarzysta i wokalista reggae’owego zespołu Ojba Rasta, ale muzyk od kilku lat rozwija także solową ścieżkę artystyczną. W 2014 roku Islandczyk zadebiutował solowym albumem Tuttugu og sjö”(„27”; recenzja tutaj).
Po czterech latach od tego debiutu muzyk powraca do nas z całkowicie nowym materiałem. Najnowsza płyta Islandczyka nosi tytuł „Orna”, a jej premiera miała miejsce 27 lipca 2018 roku. W nagraniach materiału podobnie jak poprzednio pojawiło się kilku gości, np. Dj. flugvél og geimskip, a także Sigurlaug Gísladóttir (Mr. Silla, Múm) oraz Samúel Jón Samúelsson, który odpowiada tutaj za partie instrumentów dętych.
Opłaciła się ta przerwa, bo w efekcie bez niepotrzebnego pośpiechu powstało dojrzałe, przemyślane i ze wszech miar przekonujące wydawnictwo. Zawartość albumu „Orna” to eksperymentalna mieszanka reggae, folku i współczesnej muzyki indie. Niezwykle intrygujące brzmienie tego krążka potęguje jeszcze bardziej melodia języka islandzkiego, w którym Teitur Magnússon wykonuje swoje utwory. Zresztą jak podkreśla artysta znajomość języka tak naprawdę nie ma aż tak wielkiego znaczenia, bo muzyka powinna sama przemawiać swoim własnym językiem. I w tym przypadku dokładnie tak jest.
Niepozorny album „Orna”, na którym znalazło się osiem utworów, jest rewelacyjnym krążkiem. W zasadzie jest jednym z najlepszych albumów reggae, które dane mi było mi przesłuchać w przeciągu ostatnich kilku lat. I stwierdzam po wielokrotnym przesłuchania krążka. Teitur Magnússon przeskoczył poprzeczkę, którą zawiesił bardzo wysoko na swoim debiucie. Artysta ponownie potwierdza, że potrafi nagrywać oryginalne utwory, które nie są oparte na riddimach, a tworzone od początku do końca we własnym i indywidualnym stylu, bez jakichkolwiek kompleksów. Dodatkowo w stylu niebywale charakterystycznym, sugestywnym i intrygującym, za co należy się tym większy szacunek. No cóż, to świadomy swojej wartości oraz celu, do którego podąża artysta, na dodatek dysponujący niesłabnącym potencjałem. Między innymi dlatego ten album jest tak zjawiskowy i inspirujący.
Najnowsze wydawnictwo Islandczyka z minuty na minutę dostarcza nowych wrażeń. Kolejne utwory płyną spokojnym, szerokim strumieniem i wpadają w ucho od pierwszych dźwięków. Muzyka z „Orna” jest równocześnie wyrazista i lekka. Jest też autentyczna. Z łatwością wyczuwa się tu siłę pasji i emocjonalne zaangażowanie. Teitur Magnússon przywraca mi wiarę w to, że reggae może być jeszcze intrygujące. Osobiście uważam, że artysta wręcz odczarowuje ten muzyczny gatunek, nie tylko skutecznie wyłamujących się ze schematów grania jamajszczyzny, ale eksperymentując z tą konwencją. I to z jaką swobodą i charakterem!
„Orna” to wysmakowany, dopracowany w każdym szczególe oraz zapadający w pamięć album. Czarujące brzmienie. Magiczny nastrój. Dodatkowo całość zaśpiewana tak, że chce się tego słuchać bez końca. Bijące od tej muzyki ciepło jest w stanie ogrzać niejedno serce. Znakomita płyta!
Teitur Magnússon :: Orna
1. Bara þú 3:23
2. Hverra manna? 4:28
3. Hringaná 2:18
4. Orna 4:13
5. Skriftargangur 4:53
6. Kollgátan 3:19
7. Ornamental 2:19
8. Lífsspeki 5:01
Teitur Magnússon : facebook