Muzycy z The Foghorns twierdzą, że grają anti-folk. Czyli? Spróbujemy wyjaśnić to sobie później.
The Foghorns z pewnością nie są debiutantami. Przez wiele lat prezentowali swoją muzykę grając w tak skrajnych miejscach, jak na przykład ulice Reykjaviku i kluby Brooklynu. Ostatecznie w 2008 roku osiedlił się w Seattle. Tam dają regularne koncerty w lokalach typu: Comet Tavern, Blue Moon, the Tractor Tavern i Conor Byrne.
Ich pierwszy album zatytułowany „A Diamond as Big as the Motel Six” ukazał się w 2009 roku i niemal od razu został zauważony przez Music That Matters w KEXP oraz prowadzącego program Roadhose Greg’a Vandy’ego.
Drugi album pod tytułem „To the Stars on the Wings of a Pig” pojawił się w 2011 roku i został opisany przez Seattle Weekly jako „jeden z najlepszych albumów roku„. Dodam, iż w październiku 2013 roku ukazał się jeszcze album EP „The Big F”.
Warto tutaj wspomnieć o tym, że skład zespołu jest dosyć elastyczny. Przez długi czas The Foghorns występowali w pełnym amerykańsko-islandzkim składzie, czyli:
Bart Cameron – główny autor tekstów, wokal, gitara i harmonijka,
Rich Quigley – gitara slide i organy,
Katie Quigley – wokal,
Bara Sigurjonsdottir – tuba i bas,
Kristjan Oli Pétursson „Kopur” – perkusja.
Bywało jednak i tak, że na przykład podczas koncertów w Europie, Bart Cameron i Katie Quigley wykonywali kompozycje w duecie albo z ewentualną pomocą zaproszonych gościnnie muzyków.
Na tak płynny kształt The Foghorns wydaje się mieć postać Bart’a Cameron’a. Bart to Amerykanin, który urodził się w Wisconsis. Tam przez 6 lat grał w punkowym zespole. Następnie sporą część swojego życia spędził w Nowym Jorku. Dalsze perypetie życia spowodowały, że powrócił do rodzinnej miejscowości. Tutaj zaczął wraz z przyjaciółmi eksperymentować z muzyką folk/punk/bluegrass. Po opracowaniu materiału ponownie przybył do Nowego Jorku, gdzie nawiązał współpracę z brooklińskimi muzykami nurtu bluegrass (obecnie Jones Street Boys oraz Kings County Strings). Przez jakiś czas koncertował. Następnie zanim przeniósł się do Seattle, Bart na 3 lata wylądował w Islandii. Tutaj nie tylko kontynuował swoją muzyczną działalność, ale również pracował jako dziennikarz i krytyk muzyczny, a następnie redaktor naczelny Reykjavik Grapevine. Dodam na marginesie, że mieszkając obecnie w Seattle Bart pracuje na co dzień w Departamencie do Spraw Weteranów. Czytając różne materiały/wywiady/artykuły na temat Barta należy stwierdzić, że to piekielnie zdolny muzyk o otwartym umyśle i nieograniczonych horyzontach muzycznych, a przy tym konsekwentny, ambitny i pracowity.
No, ale powróćmy do The Foghorns. Jest to o tyle ważne, że w tym roku, a dokładnie w maju ukazało się ich najnowsze wydawnictwo „The Sun’s Gotta Shine”. Album został nagrany przez Colin’a J. Nelson’a w studiu Her Car Studios. Za jego mastering odpowiada Carl Saff.
W nagraniach nowego materiału brali udział:
Bart Cameron: wokal, gitara, harmonijka
Jason Kopec: bębny, garnki i patelnie
Ken Nottingham: bas
Lauren Trew: klarnet basowy, wokal
Colin Nelson: chórki, instrumenty perkusyjne
Mateusz Płoszaj: chór
Casey Ruff: chór
David Rossman: chór w „Ain’t I a Man”
Peter Colclasure: fortepian, akordeon.
Muzycy The Foghorns wśród swoich inspiracji wymieniają takich artystów jak: John Prine, Greg Brown, Stray Cats, Williie Nelson, The Clash, The Band, Violent Femmes, Patsy Cline, The Velvet Underground.
Dla mnie osobiście twórczość The Foghorns i to co zespół prezentuje na albumie „The Sun’s Gotta Shine” to mieszanka folk-rocka, bluegrass, alternative country/punk, bluesa, plus szczypta (a nawet więcej) czegoś nienazwanego co w efekcie końcowym tworzy to COŚ.
Elementem dodającym pikanterii są tutaj teksty Bart’a. Teksty te są wynikiem osobistych doświadczeń artysty i stanowią trafne spostrzeżenia na temat ogólnie pojętego życia, spraw społecznych, wartości i polityki. Bart podaje je „na ostro” bądź w sposób dowcipny, sarkastyczny lub ironiczny. Głos Barta jest niezwykle stylowy. Przez jego osobę przemawia siła, szczerość, żarliwość i prawda.
Brzmienie „The Sun’s Gotta Shine” jest przyjemnie organiczne i naturalne. Czuć w nim zapach drewnianej zakurzonej podłogi, zadymionego klubu, żar rozgrzanego w słońcu piachu, wiatru dzikiego zachodu i.. ech mógłbym tak bez końca. Zespół bardzo ciekawie zaaranżował swoje kompozycje, dzięki czemu balansujemy pomiędzy fragmentami wypełnionymi poetyką i sentymentem, a momentami bardziej energicznymi i przybrudzonymi transową psychodelią. Tego typu muzykę często określam jako „prostą, ale ładnie i bogato zdobioną w detale” przez co jest ona niezwykle barwna z całą masą interesujących pomysłów i drobiazgów dających w sumie wielką przyjemność słuchania. Nie sposób nie zachwycać się wyczuciem muzyków w przyozdabianiu poszczególnych utworów. Nie brak tutaj zapadających w pamięć kompozycji, dynamiki oraz nieprzewidywalności, a przede wszystkim wyrazistości. Trzeba również podkreślić, że całość osadzona jest w bardzo dobrym guście, co nie zawsze zdarza się przedstawicielom anti-folk czy folk rocka, którzy tak naprawdę nierzadko mają mało wspólnego z folkiem.
Z pewnością albumowi „The Sun’s Gotta Shine” nie można nic zarzucić. Płyta jest nietuzinkowa, zaskakująca i… urzekająca. Urzeka tutaj brzmienie poszczególnych instrumentów, urokliwe partie solowe i spójność całego albumu. Zdaję sobie sprawę z tego, że mój pobieżny opis nie wyczerpuje w całości tego, co słychać na płycie The Foghorns, dlatego sami spróbujcie odkrywać te dźwięki. Moje serce zostało przez nich bezceremonialnie podbite.
The Foghorns :: The Sun’s Gotta Shine
1. Ain’t I a Man 03:46
2. Sons and Daughters of the Molly Maguires 03:35
3. 400 Dollars 08:14
4. Lullaby 07:34
5. Beautiful Soul 05:45
6. If You Can’t Get Lucky Please Get Up 07:46
7. This Murder Won’t Hurt You 03:41
8. Alfred the Elephant 03:45
The Foghorns : website / facebook / bandcamp