995760_682460218439844_1405156781_n

Na wydanym w maju 2012 roku debiutanckim albumie Tilbury pt. „Exorcise”, islandzki zespół zachwycił oryginalnością i świeżością brzmienia.

Zespół powrócił do nas z nową muzyką w październiku 2013 roku. Swoją płytę islandczycy zatytułowali „Northern Comfort”. Podobnie jak jego poprzednik, ten album został ponownie wydany przez wytwórnię Record Records.

260407_474763632542838_1055186161_n292970_474763695876165_189070946_n

 

 

 

 

 

 

Pierwsze wrażenie? Najważniejsze jest to, że Tilbury nie zagubili niczego z uroku i magii atmosfery debiutanckiej płyty. Nadal ich muzykę cechują łagodne, płynące przyjemnie utwory, z których wylewa się z rozleniwiony spokój i błogie ciepło akustycznego folku. Kompozycje o ładnych melodiach z podszytym pod spodem syntezatorowym akompaniamentem ukrywającym w sobie pewien niepokój.

Na obecnym albumie zespół jeszcze bardziej zadbał o walory estetyczne swojego rozmarzonego brzmienia. Muzycy mają solidny warsztat i potrafią go wykorzystać. W wyniku tego obecne brzmienie jest soczyste, głębsze i pełniejsze. Muzyka zachowuje przy tym charakterystyczną lekkość, zwiewność, ulotność i świeżość.

Tilbury korzystając z szerokiej palety muzyki elektronicznej, syntezatorowej, folkowej i indie popowej wypracował jednak swój własny, indywidualny i rozpoznawalny styl. Nawet pomimo nasuwających się momentami skojarzeń z melancholijną twórczością takich artystów jak np. Sparklehorse, Belle & Sebastian, Grandaddy, solowych dokonań Jasona Lytle’a, a nawet Midlake.

Northern Comfort” jest płytą dojrzałą, przemyślaną i spójną. Album utkany z akustycznych dźwięków podanych na syntezatorowym tle dostarcza pięknych i dźwiękowo bogatych kompozycji, do tego bardzo przestrzennych i sugestywnych. Wysmakowana aranżacyjnie muzyka jest plastyczna, wręcz wizualna. Wyjątkowości dodaje też charakterystyczny i ciepły głos Þormóðura Dagssona, który zatapia się w miękkich i gęstych aranżacjach. Całość tworzy rozmazany pastelowy obraz dźwiękowy. Jest w tej muzyce coś nienazwanego, niebanalnego i wzruszającego, co wzbudza we mnie także jakiś sentyment i tęsknotę.

Muzycy nadal potrafią, nawet z jeszcze większą siłą i mocą, oczarować słuchacza delikatnymi gitarami i kojącymi analogowymi syntezatorowo-klawiszowymi dźwiękami oraz rozkosznymi melodiami. Każdy utwór na płycie jest nacechowany przebojowością, każdy ma chwytliwą linię melodyczną i ciekawą aranżację. Głęboki i czysty głos Þormóðura sprawia, że album promienieje beztroską atmosferą melancholijnej radości.

430256_474763652542836_875197078_n554728_474763679209500_809215352_n

W album wprowadza nas niespiesznie „Deliverance”. Od pierwszych dźwięków zachwyca swoją głębią i delikatnością. Utwór rozwija się ciepło i powoli, aż do refrenu, w którym następuje przyjemna emocjonalna eksplozja. Porywa nas na chwilę muzyczna ekspresja, a zaraz po tym rozładowaniu dźwięki ponownie opadają i wracają do początkowego wolno płynącego rytmu. Kwintesencja estetyki i znak firmowy Tilbury.

Odgłos bębenków wystukujących prosty rytm oraz gęsty, ślizgający się dźwięk basu rozpoczyna wolnym tempem utwór „Frozen”. W tle sączą się jeszcze rozmazane plamy klawiszy. Czasem do głosu dochodzą także rozlane dźwięki gitar. Wokół unosi się melancholijny głos Þormóðura. Ciepło przenika chłód i rozgrzewa zmarznięte dłonie i serce.

Początek „Hollow” nasuwa skojarzenia z twórczością R.E.M. z okresu płyty „Monster”. Dźwięki i brzmienie stopniowo obejmują nas, oplatają i wchłaniają. Wyraźnie podkreślony refren nabiera jeszcze większej przestrzeni, wypełnia się dodatkowymi dźwiękami. Odczuwamy nierealny stan nieważkości, zawirowań w grawitacji. Utwór wciąga i zachwyca wykonaniem.

You know what´s good for me. Play me music from my puberty. I know the song don´t fit But there´s a devil in the melody

W “Turbulence” pojawia się nieco więcej elektroniki, i różnych „przeszkadzajek”, ale i tak trudno oprzeć się urokowi tego utworu, jak i przede wszystkim towarzyszącej mu beatlesowskiej melodii. Wiosenny powiew, lekkość, niewinność. W idealnym świecie ten utwór nie schodziłby z radiowych list przebojów.

Cool Confrontation” dowodzi tego, jak niebywałym talentem oraz muzyczną wyobraźnią i wrażliwością obdarowani są islandzcy muzycy, którzy mając u podstaw pozornie zimne dźwięki syntezatora potrafią je ubrać w ciepło gitar i harmonii wokalnych. Tilbury wyczarowuje chwytający za serce muzyczny balsam, który przy okazji koi uszy i duszę.

Nastrój poprzednika zmienia nieco kolejny utwór. To tytułowy „Northern Comfort”. Z iście industrialnym wstępem zbudowanym z wyraźnego rytmu i niepokojących gitar, a następnie zmarzniętych dźwięków klawiszy ma w sobie pewną surowość. To chyba najzimniejszy fragment na albumie. Ukrywa w sobie jakąś tajemnicę i niedopowiedzenie.

Na szczęście powracamy do ciepła przy okazji „Animals”. Przynosi on błogie rozmarzenie, po powierzchni którego płyną melodyjne echa lat 60-tych i 70-tych. Muzycy potrafią umiejętnie przenieść je do obecnego świata i zachowując ich urok nadać im współczesne brzmienie. Zatapiamy się jeszcze bardziej w tym „tilbury’owym pastelowym świecie”.

Shook Up” to przede wszystkim umiejętne budowanie tematu. Ma bardzo ilustracyjną formę i przywołuje kadry ze starych filmów w stylu retro.

Great Expectations” to niezwykła symbioza syntezatorów z gitarami i perkusją. Utwór jest jak silny podmuch wiatru z północy. Swoim brzmieniem porywa nas i unosi na swoich skrzydłach, pędzi do przodu.

Zamykający album „Transmission” jest wspaniałym zakończeniem tego wydawnictwa. Prosty rytm brzmi jak beat pożyczony prosto z dyskotekowego parkietu lat 80-tych. Do tego pulsująca świetna linia basu, delikatne dźwięki gitar i wygłuszone syntezatory. Nałożone na siebie ścieżki wokalne. Miesza się smutek z melancholią, nostalgią, ale też z odrobiną nadziei. Całość przedstawia się gustownie, stylowo i ze smakiem.

Muzyka Tilbury hipnotyzuje. Z jednej strony tchnie spokojem i orzeźwia, a z drugiej rozczula i skłania do refleksji i sentymentalnych wspomnień. „Northern Comfort” to finezja wokalnych harmonii i instrumentalnych rozwiązań.

Zespołowi Tilbury na albumie „Northern Comfort” po raz kolejny udało się wykreować przestrzeń muzyczną o specyficznym klimacie. Na tyle gęstą i rozległą, że nie sposób wyłączyć ten wciągający album przed końcem ostatniego utworu.

 

 

Tilbury :: Northern Comfort

1. Deliverance
2. Frozen
3. Hollow
4. Turbulence
5. Cool Confrontation
6. Northern Comfort
7. Animals
8. Shook Up
9. Great Expectations
10. Transmission

 

 
Tilbury : facebook
tilburytitilmynd

Tilbury :: Northern Comfort (recenzja)
4.7Wynik ogólny
Ocena czytelników 0 Głosów