Úlfur (Úlfur Hansson) to artysta, który urodził się w Luxemburgu, dorastał i wychowywał w Islandii, a obecnie mieszka w Nowym Jorku. Posiada muzyczną edukację – ukończył kalifornijski Mills College.

Analizując ścieżkę artystyczną Úlfura można odnieść wrażenie, że próbował on w swoim życiu niemal wszystkiego. Współpracował i koncertował z czołowymi islandzkimi muzykami, m.in. z Jónsi i Ólöf Arnalds. Pracował też z intrygującą Anną Von Hauswolff. Komponował muzykę dla Islandzkiej Orkiestry Symfonicznej, Kronos Quartet i l’Orchestre de Radio France. Zajmował się muzyką klasyczną, eksperymentalną i elektroniczną. Wydaje także solowe albumy. W 2013 roku otrzymał nagrodę w kategorii Najlepszy Młody Kompozytor Roku przyznaną przez Międzynarodową Trybunę Kompozytorów (ang. the International Rostrum of Composers). Dodatkowo, o czym nie każdy pewnie wie, jego muzyczne korzenie sięgają do islandzkiej sceny hardcore i death metal. A jakby tego było mało to muzyk zajmuje się także budowaniem instrumentów (o czym więcej później).

Dziś natomiast skoncentrujemy się na najnowszym solowym wydawnictwie Úlfura. Omawiany album, który nosi tytuł „Arborescence” ukazał się 3 listopada 2017 roku. 

Album „Arborescence” został wyprodukowany przez Randalla Dunna (SUNN O))), Earth, Marissa Nadler) i Alexa Somersa. Dodatkowo nad tym materiałem pracowali również: Skúli Sverrisson (Blonde Redhead, David Sylvian, Ryuichi Sakamoto, Laurie Anderson, Ólöf Arnalds) i Zeeny Parkins (Björk, Jim O’Rourke, Pauline Oliveros, Fred Frith, John Zorn). Gościnnie na albumie usłyszymy: wiolonczelistkę Gydę Valtysdottir (Múm) i black metalowego perkusistę Georga Foxa.

Na „Arborescence” znalazło się siedem kompozycji, niejednoznacznych i wieloaspektowych. Zresztą najlepiej wyjaśnia sprawę sam kompozytor, który mówi, że „Chciałem powiązać ze sobą różne aspekty muzyki, które mnie interesują – muzyka elektroniczna, klasyczna, metal, improwizacja i mój głos. Poczułem potrzebę zajęcia się wszystkimi tymi elementami jednocześnie. W ciągu ostatnich dziesięciu lat żonglowałem wieloma różnymi formami, a połączenie ich na jednym albumie wydało mi się wyzwalające i ekscytujące”.

Na płycie usłyszymy muzykę utkaną z różnorodnych inspiracji i elementów stylistycznych. Otwarty umysł kompozytora, jak i jego zamiłowanie do improwizacji i eksperymentowania z dźwiękiem doprowadziło do powstania czegoś mocno nietypowego. Można powiedzieć, że muzyczna zawartość „Arborescence” jest połączeniem dźwięków elektro-akustycznych i syntezatorowych z elektroniczną produkcją i liniami wokalnymi. Ale choć jest to prawdą to w żadnym stopniu nie oddaje głębi i ducha tej muzyki. Najnowszy album Úlfura ma strukturę podobną do rozgałęzionego drzewa. Znajdziemy tu wiele tekstur rozwijających się w różnych kierunkach i z różnym nasileniem. Szlak tej muzyki prowadzi przez wiele różnych dźwiękowych światów. Kompozycje są długie i rozbudowane, ubrane w nietypowe aranżacje i rzadko spotykane rozwiązania, do tego nacechowane specyficzną filmową atmosferą. Muzyka na tym albumie wydaje się żyć własnym życiem. Czasem płynie spokojnie i delikatnie, są nawet momenty bezruchu, a innym razem eksploduje. Na każdym kroku jesteśmy zaskakiwani. Nastrój zmienia się od transcendentalnego (króluje wtedy ambient i drone), przez nastrojowy (neoclassical/soundtrack), aż do hałaśliwych eksplozji (noise, metal).    

Úlfur wyjaśnia, że „Tytuł albumu odnosi się do specyficznego rodzaju ruchu, zjawiska rozgałęzienia, podążania ścieżką najmniejszego oporu, wyrastającego z nasiona lub błyskawicy, która rozdziera się po niebie, łącząc ze sobą różne punkty, to możliwości wynikające z pojedynczego punktu pochodzenia”.

Kompozytor przyznaje, że w studio wraz z producentem starali się znaleźć równowagę pomiędzy tym co starannie zaplanowane i wyselekcjonowane, a motywami i dźwiękami, które „miały do zaoferowania studyjne duchy”, co dotyczy przestrzeni zarezerwowanej dla improwizacji i spontanicznych eksperymentów. Panowie wydają się być zadowoleni z efektu końcowego, no i ja też się im nie dziwię, bo zagrało im to perfekcyjnie. Pikanterii niech doda fakt, że Úlfur – nieustający łowca dziwnych dźwięków wykorzystał na tej płycie kilka prototypowych instrumentów, które zam zaprojektował i zbudował. Dodam, że jego praca jako twórcy instrumentów, dofinansowana była przez RANNÍS (Islandzkiego Centrum Badań) i doprowadziła ona do stworzenia instrumentu o nazwie Segulharpa (Harfa Elektromagnetyczna) – elektroakustycznej harfy. Jej niesamowite dźwięki można usłyszeć na tej płycie, jak i innych instrumentów, które nie wyszły jeszcze z fazy prototypu. Úlfur przyznaje, że „Jestem również mocno zainwestowany samym dźwiękiem, a nie tylko muzyką. Tworzenie i używanie własnych dźwięków otwiera alchemiczny wymiar w proces pisania kompozycji i oferuje mi znacznie głębsze połączenie z muzyką, którą tworzę”.

Arborescence” to świetny przedstawiciel eksperymentalizmu w muzyce. Wydawnictwo intrygujące, które stanowi wyzwanie dla słuchacza. Úlfur  proponuje nam niełatwą w odbiorze muzykę – nowatorską, odważną, pełną pasji. Awangarda w najczystszej postaci. Mimo to z czasem udzielony kredyt zaufania artyście zaczyna się spłacać. Matko kochana, ja mam dreszcze nawet teraz kiedy o tym albumie piszę. Uwielbiam taki rodzaj muzycznej przestrzeni i tego typu dźwięki, bo wiem, że takich albumów czas się nie ima i mimo upływu lat wciąż będzie on tak samo fascynować i zaskakiwać. „Arborescence” to dzieło ponadczasowe, którego dźwięków trzeba go po prostu doświadczyć.

 

 

 

Úlfur :: Arborescence

1. Arborescence
2. Tómið Titrar
3. Rhinoceros
4. Fovea
5. Serpentine
6. Weightlessness
7. Vakandi

 

 

 

Úlfur : website / facebook / bandcamp / soundcloud

Úlfur :: Arborescence (recenzja)
4.8Wynik ogólny
Ocena czytelników 0 Głosów