Rökkurró to bardzo obiecujący młody zespół, który posiada w swojej dotychczasowej dyskografii dwa pełnowymiarowe albumy. Zespół zadebiutował w 2007r. dobrze przyjętym przez krytyków i słuchaczy albumem „Það Kólnar Í Kvöld“ („It’s Getting Colder Tonig“). Dotychczas miał także możliwość koncertować u boku takich zespołów jak choćby Múm oraz Ólafur Arnalds.

Drugi album zespołu „Í Annan Heim“ („In another world“) został nagrany w 2010r. w studiu Sundlaugin należącym do zespołu Sigur Rós. Natomiast produkcją albumu zajął się Alex Somers. Osoba z duszą artysty – grafik, kompozytor, producent, najbardziej znany z udziału w zespole Riceboy Sleeps, który współtworzy wraz ze swoim życiowym partnerem Jónsi Þór Birgisson (Sigur Ros). Alex Somers zajął się nie tylko rejestracją, miksem i masteringiem albumu, ale miał też duży wpływ na aranżacje muzyki, co też wyraźnie słychać.

W twórczości zespołu Rökkurró można doszukać się dźwięków, do których zdążyły nas już po części przyzwyczaić inne zespoły – Múm, Ólafur Arnalds, Riceboy Sleeps, Sigur Ros, Kira Kira. Jest to jak najbardziej dodatkowy atut zespołu. Należy podkreślić, że muzycy w sposób umiejętny korzystają z tych inspiracji, a jednocześnie posiadają swój własny styl, który wyróżnia ich na tle muzyki islandzkiej. Na rozpoznawalność grupy duży wpływ ma przede wszystkim ciepły i kojący głos Hildur Kristín Stefánsdóttir, która śpiewa w swoim ojczystym języku. Muzyka zespołu charakteryzuje się drobiazgowo utkanymi melodiami. Dopieszczonymi, bogatymi i gładkimi formami muzycznymi. Muzyka wprowadza atmosferę melancholii, tęsknoty. Rökkurró przedstawia zbiór kołysanek zanurzonych w zaczarowanej atmosferze Islandii.

Za sprawą czarującej muzyki oraz zmysłowemu głosu wokalistki trafiamy do tytułowego „innego świata’ – świata kobiecości. „Í Annan Heim” zaczyna się od przekształconej wokalizy, która powoli nadpływa z daleka. Po minucie ustępuje miejsca ciepłej partii smyków. Kojący głos wokalistki nadaje lekkość. Rzecz piękna, przejmująca. Z łatwością dajemy się ponieść ładnej melodii. Jest bardzo przestrzennie, to jak ciepły oddech nocy.

Sólin Mun Skína” to również singiel wytypowany do promocji albumu. Myślę, że bardzo trafiony, bo dobrze oddaje zawartość muzyczną płyty. Warto zobaczyć również teledysk do tego utworu. Drobiazgowo utkane melodie, wysublimowane dodatki, trzaski w tle, delikatne harmonie wokalne, nieco dziecięcy śpiew i oczywiście wspaniała melodia.

Poprzez utwór „Skuggamyndir” przebija niesamowita smutek, wrażliwość, kobiecość. Jesteśmy uwodzeni za sprawą atmosfery zbudowanej przez połowę utworu głównie za pomocą partii smyków oraz głosu Hildur. W drugiej części utwór zostaje uzupełniony gitarami i perkusją. I na koniec zostajemy jeszcze ukołysani wyśpiewanym „aaaa aaaa“.

Po króciutkim, niewiele ponad jedno minutowym „Við Fjarlægjumst„, który wyraźnie przywodzi na myśl dokonania zespołu Riceboy Sleeps, otrzymujemy najbardziej gitarowy i energetyczny fragment płyty. Żal tylko, że „Augun Opnast” ma aż tak bardzo wygładzoną formę, bo posiada w sobie ukrytą siłę i moc. Aż prosi się, żeby brzmienie gitar było tutaj „brudniejsze” i mocniejsze. No ale wtedy zapewne utwór odpadłby z tego wydawnictwa, bo odbiegałby za bardzo od całości płyty.

Sjónarspil” składa się z dwóch skrajnych części. Początkowo zanurzamy się w laurkowej części pierwszej, która akompaniamencie gitary akustycznej oczarowuje nas porcelanowym kruchym kobiecym śpiewem. Delikatnie tkana pajęczyna prowadzona muskającymi dźwiękami perkusji doprowadza nas do części drugiej, refrenu – pięknej eksplozji wokalno instrumentalnej, by za chwilę znów powrócić do poprzedniego stanu.

Atmosfera tajemniczości utworu „Fjall” skrada się do nas powoli i stopniowo za pomocą delikatnych dźwięków gitary. Wysublimowanego smaku dodają subtelnie partie instrumentów dętych.

Hugurinn Flögrar” rozpoczynają przyjemnie trzeszczące, skrzypiące dźwięki. Senna atmosfera utworu kołysze nas. Hildur śpiewa cichutko na granicy szeptu, jakby w obawie żeby kogoś nie zbudzić. Przytulny nastrój dają również przejmująco brzmiące skrzypce.

Jednym z najpiękniejszych momentów na płycie jest „Svanur” („Łabędź”). Muzyka, niczym tytułowy łabędź, płynie dostojnie i pięknie po spokojnej tafli pojedynczych dźwięków pianina. Bardzo emocjonalny i nieco podwodny klimat po raz kolejny przenosi nas do innego świata. Od połowy utwór nabiera dodatkowej przestrzeni dzięki chórkom, skrzypcom i pajęczynkom klawiszowym. Odklejamy się od rzeczywistości i zanurzamy w emocjonalnym jeziorze.

Bonusowy bardzo refleksyjny utwór „Undir Sama Himni” przynosi zaskoczenie w postaci męskiego głosu – bardziej melodeklamacji niż śpiewu. Dopiero pod koniec utworu udziela się wokalnie Hildur, i wówczas nabieramy pewności, że to nadal ten sam album.

Album „Í Annan Heim“ swoją muzyką zabiera nas faktycznie w podróż do innego świata. Przedstawiony świat jest bardzo kobiecy, emocjonalny, pełny eterycznego piękna. Można odnaleźć w nim ukojenie, oddać się refleksji, zadumie i wyciszeniu.

 

 

Rokkurro :: Í Annan Heim

01 Í Annan Heim 5:30
02 Sólin Mun Skína 4:09
03 Skuggamyndir 4:55
04 Við Fjarlægjumst 1:02
05 Augun Opnast 4:33
06 Sjónarspil 3:59
07 Fjall 5:11
08 Hugurinn Flögrar 5:22
09 Svanur 7:03
10 Undir Sama Himni 4:30

 

 

Rökkurró : website / facebook / soundcloud

Rokkurro :: Í Annan Heim (recenzja)
4.8Wynik ogólny
Ocena czytelników 1 Głosuj