Nie mogę, nie potrafię i nie chcę, aby muzyka farerska przeszła bez echa w polskich mediach. Dlatego postanowiłem ocalić od zapomnienia przynajmniej 10 albumów z Wysp Owczych, które zawładnęły moją przestrzenią życiową w ubiegłym roku.

W poniższym zestawieniu znajdują się najlepsze (moim zdaniem) wydawnictwa farerskie, które ukazały się w 2015 roku. Wypada je znać i mieć. Nie dla lansu, po prostu dla siebie, bo warto.

 

10. Hulda :: HuldaSound

xKdWknxP

Debiut Hulda to tak naprawdę debiut Rannvá Helenudóttir, która powołała do życia ten muzyczny projekt. Znajdujące się na jej wydawnictwie kompozycje prezentują różne oblicza muzyki elektronicznej. Od indie electro-popu, przez muzykę klubową, aż po wycieczki w stronę ambientu. Artystka uwodzi, hipnotyzuje, a bywa że również porywa swoją muzyką w energetyczny taniec. Hulda tworzy niezwykłą szatę elektronicznych przestrzennych dźwięków. Do tego z licznymi chwytliwymi melodiami i niepodrabianą wyjątkową atmosferą. Niemniej jednak najważniejszy jest tutaj czysty, niebiański głos wokalistki. Dzięki jej wokalowi i osobowości utwory nabierają jedynego w swoim rodzaju charakteru.

 

9. Jens Marni Hansen :: Føroyskir Klassikarar

unnamed

Po dwóch ognistych rockowych albumach artysta na swoim trzecim wydawnictwie powraca w zgoła odmiennym stylu. Tym kompozycjom zdecydowanie bliżej jest do muzyki folkowej, ewentualnie indie folk-rockowej. Wykonane są w całości po farersku, a ich brzmienie zdominowane jest przez instrumenty akustyczne uzupełnione ciepłym brzmieniem organ. W refleksyjnym nastroju tej muzyki przejawiają się również motywy bluesowe oraz elementy alternative country. Przez dźwięki poszczególnych utworów wydaje się przemawiać sentyment, ale także pewien spokój i wewnętrzna siła. Jens i spółka mają nie lada talent do kreowania piosenek, od których od razu robi się cieplej na sercu. Słychać tutaj też tę specyficzną farerską tęsknotę. Albumu nie da się słuchać, nie ulegając czarowi wyobrażeń o Wyspach Owczych.

 

8. Goresquad :: Mutilation Chamber

1507607_351928508333396_8839444419976601449_n

Farerska supergrupa brutal/death metalowa w skład której wchodzą muzycy znani z takich kapel jak: Earth Divide, Reduced to Ash i Hamferð. Debiutancka EPka nowego projektu wypełniona jest ekstremalną muzyką obracającą się wokół tematów zbrodni i klimatów gore. Muzycy zgrabnie poruszają się po gatunkowych patentach. Jest tu miejsce na brutalne łojenie, ale również na zakręcone riffy czy solówki. Wśród masywnych, ciężkich fragmentów odnajdziemy również sporą dawkę skandynawskiej melodyki. Jestem pewien, że przygotowany przez Farerczyków materiał zadowoli najbardziej wybrednych fanatyków morderczej muzyki oraz nasyci każdego amatora brutalnych deathowych brzmień. Istotne jest to, że w tym całym ciężarze zauważalne jego piękno i potęga. (recenzja)

 

7. Døgg Nónsgjógv :: Nón

12308287_430771387108794_3917653310172721378_n

Niezwykle utalentowana singer-songwriterka (a ma zaledwie 19 lat!). Jej debiutancki album EP czaruje subtelnym brzmieniem z pogranicza indie folku oraz alternatywnego popu. Cechuje je ciepła i tęskna atmosfera. Jest też w niej nieco melancholii, ale takiej zdecydowanie o romantycznym wydźwięku i z powiewem nadziei. Głos wokalistki zawieszony pomiędzy dziewczęcą eterycznością i pozorną bezbronnością, a kobiecą zmysłowością, wypada niebywale urokliwie i intrygująco. Album ma w sobie to wyjątkowe COŚ – aurę specyficzną dla dalekiej wyspiarskiej Północy. Można się z miejsca zakochać w tych farerskich pastelowych i refleksyjnych klimatach. To sztuka nastrojowego grania z odrobiną magii ożywiającej wyobraźnię. (recenzja)

 

6. Ranchus :: Feeling Like A Caged Lion Pacing Behind One Way Glass

11091177_914875015229833_5688509608084622825_n

Nowy zespół na alternatywnej rockowej scenie Wysp Owczych. Kwartet zadebiutował świetną gitarową płytą. Alternatywny rock w ich wykonaniu ma formę zdecydowanie eksperymentalną i wypada bardzo intrygująco. Pojawiają się tutaj na przykład inspiracje garażowym punk/rockiem i nawiązania do grunge’u. Doświadczymy też doom-rockowego surfowania w psychodelicznych oparach, a także ostrego post-punk’a. Brzmienie muzyki oprócz rockowej zadziorności i chwytliwej melodyki cechuje melancholijna atmosfera. Płyta smakuje naprawdę wybornie. Widzę w tej grupie potencjał, który mam nadzieję, chłopaki odpowiednio wykorzystają. Sprawdźcie ich koniecznie. (recenzja)

 

5. Elinborg :: Spor

elinborg-spor-ep

Elinborg Pálsdóttir to 18-letnia singer-songwriterka, która w 2015 roku zadebiutowała mini albumem. Jej płyta jest przemyślana w każdym szczególe, ale co ważne porusza do głębi. To muzyka piękna, czysta, subtelna, łagodna i przestrzenna, która wymyka się jednoznacznemu zaszufladkowaniu. Ta muzyka sprawia wrażenie jakby była tworzona bez gatunkowych i stylistycznych założeń. Powstawała gdzieś poza nimi. Trzy podstawowe atuty tej płyty to klimat, piękne melodie i głos wokalistki. Poszczególne utwory z jednej strony wzruszają, a z drugiej przynoszą też ukojenie. Bardzo atrakcyjna jest melancholijna atmosfera i zwiewność kompozycji farerskiej artystki. Album od pierwszych dźwięków przenosi nas do miejsca odciętego od świata oceanicznym bezkresem. Równocześnie tworząc aurę prawdziwego mistycyzmu. (recenzja)

 

4. Benjamin :: Perfume Variations

1280x1280

Benjamin Petersen to tyleż enigmatyczny co eklektyczny singer-songwriter. Jego muzyka stanowi alternatywną i intrygującą fuzję różnorodnych odmian electro, popu, rocka i folku. Kompozycje utrzymane są w melancholijnej aurze i spowite subtelną mgiełką rozpływających się w przestrzeni eterycznych melodii. Uwodzą swoim rozmarzonym klimatem i szeroką przestrzenią. Aranżacje są bardzo kunsztowne i atrakcyjne. Urzekają również emocjonalną intensywnością. Chce się do nich wracać cały czas. Kwestią istotną jest tutaj także charyzmatyczny głos Benjamina, w którym jest wiele spokoju, wrażliwości i magii. To album ze wszech miar udany i godny polecenia.

 

 

3. Drowned Session :: Home to the Wind

11008433_718550508253682_2425270815406357903_n

Farersko-duński zespół powrócił z nowym, drugim wydawnictwem EP, dzięki któremu nie tylko umocnił swoją pozycję na scenie dark nordic american/ northern gothic country, ale nawet wysunął się na prowadzenie na tym polu. W ich muzyce dominuje posępna atmosfera, z której emanuje poczucie straty i tęsknoty. Pod powierzchnią tej pięknej muzyki tli się niepokojący klimat i pewne napięcie. Spotkanie z ich muzyką wypełnioną pięknem, mrokiem, poetyką nocy i tajemnicą jest fascynującą przyjemnością. Ujmuje szlachetnością i autentycznością oraz pasją wykonania. To magia, nie poddająca się rzeczywistości. To po prostu znakomita, elektryzująca muzyka i jakiekolwiek skojarzenia tego nie zmienią. Drowned Session to nazwa i zespół warty zapamiętania. (recenzja)


 

2. Marius Ziska :: Home/Heim

a0012708964_10

Drugi album artysty, o którym on sam mówi, że: „z jednej strony jest to płyta o relacjach między ludźmi, a z drugiej strony mówi również o relacji człowieka ze wszechświatem”. Alternative indie folk za sprawą specyficznego brzmienia i ujmującej atmosfery jawi się niczym rozmarzona podróż przez farerskie krajobrazy. Jest klimatycznie i nastrojowo. Jest też spokojnie, ale z dużą głębią. Podczas słuchania płyty nietrudno wyobrazić sobie malownicze pejzaże Wysp Owczych. Artysta wprowadza nas w krainę zapomnienia. W tym przypadku delikatne, nieco senne kompozycje, przesiąknięte sentymentem, melancholią i refleksją bronią się same. Słucha się ich zwyczajnie dobrze. Emocje i sensualne doznania gwarantowane. Zapewniam Was, że nie zawiedzie Was żaden utwór na tym wydawnictwie. (recenzja)


 

1. Eivor :: Bridges/ Slør

Eivør - bridges

Dwa wydawnictwa w ciągu jednego roku. Pierwsze z nich porusza kwestie tęsknoty za domem, przyjaźni i miłości, zaś drugie skłania się bardziej w kierunku zamiłowania do podróży i silnego pragnienia wolności. To zniewalająco piękna muzyka. Delikatna, nastrojowa i aranżacyjnie koronkowa, a przez to czarująca każdym dźwiękiem, jak i wszystkim tym co znajduje się pomiędzy nimi. Poszczególne kompozycje zachwycają wysmakowanymi partiami akustycznych instrumentów oraz subtelną elektroniką, a przede wszystkim głosem artystki – uzależniającym, onieśmielającym swym pięknem i elegancją. Powtórzę się po raz n-ty – ta muzyka sprawia wrażenie, jakby została napisana w innym świecie. Jakby była stworzona przez anielską istotę, której wrażliwość i spojrzenie jest znacznie głębsze i przenikliwsze od typowo ludzkiego, a przez to dotykającej rzeczy o wiele ważniejszych. To muzyka, która ma duszę, dlatego pełno w niej emocji, które łatwo w nas wnikają i wypełniają sobą. (recenzja tutaj i tutaj)